Wpis o hartowaniu dzieci w morskim klimacie Bałtyku wywołał na moim fanpage gorącą dyskusję. Przy okazji wielu z Was pytało:
Czytaj: Czy warto wyjeżdżać dla zdrowia nad Bałtyk z dzieckiem?
Pomyślałem więc, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby na te pytania odpowiedzieć w formie wpisu.
Okres od września do lutego to przecież czas, kiedy wiele rodzin wyjeżdża w tropiki, obierając coraz bardziej egzotyczne kierunki.
Sporo ludzi podróżuje z dziećmi (również z niemowlętami), więc warto wiedzieć czy taki wypad jest dla małego organizmu bezpieczny.
Będziemy więc dzisiaj rozmawiać o aklimatyzacji.
Aklimatyzacja jest przystosowaniem się organizmu do zmian temperatury, ciśnienia, wilgotności powietrza, zmiany czasu oraz wysokości nad poziomem morza.
Nad polskim morzem organizm dziecka przystosowuje się głównie do zmieniającej się wilgotności i wiatrów.
W przypadku wyjazdu w okolice międzyzwrotnikowe, aklimatyzacja dotyczyć będzie głównie temperatury powietrza i wilgotności.
Kto wyjeżdżał do Egiptu, Izraela czy Meksyku wie, że pierwszy kontakt z tamtejszym klimatem może być szokiem.
W klimacie tropikalnym suchym praktycznie przez cały rok powierzchnia ziemi nagrzewa, się a schładza się wyłącznie przez odpływ gorącego powietrza. Wilgotność powietrza jest bardzo niska i spada poniżej 30%.
W klimacie tropikalnym wilgotnym padają intensywne deszcze, wilgotność przekracza 50% – co stanowi idealne środowisko dla lasów deszczowych. Im bliżej równika tym intensywność opadów wzrasta.
Czytaj: Dlaczego warto nawilżać powietrze w domu?
Odpowiadam z pełnym przekonaniem – niestety nie.
Organizm ludzki jest stałocieplny – czyli przez cały czas utrzymuje stałą temperaturę swojego wnętrza. Oczywiście temperatura skóry może ulegać zmianom, ale temperatura wszystkich narządów jest raczej stała.
Stałocieplność jest super, ale prawdą jest, że dobrze nam się żyje tylko w niewielkim zakresie temperatur.
Kiedy jest optimum wszystkie układy i narządy działają należycie, kiedy na zewnątrz jest ekstremum organizm za wszelką cenę stara się wyrównać temperaturę swojego wnętrza.
I robi to wykorzystując do tego narządy, które mają swój udział w ogólnym bilansie ciepła:
Pamiętaj, że organizm dziecka podobnie jak silnik samochodu oprócz tego, że nagrzewa się od ciepła na zewnątrz, sam również produkuje ciepło. Najbardziej grzeje się mózg, mięśnie i wątroba. Jeśli temperatura wzrasta, a organizm nie nadąża z wyrównywaniem temperatury – uruchamiany jest red alert, którego zadaniem jest ochrona malucha przed przegrzaniem. Dzieci są szczególnie narażone na nagłe przegrzanie, gdyż do pewnego momentu mają osłabione zdolności termoregulacji. Najmłodsi dodatkowo mają nierozwiniętą do końca barierę skórną.
Organizm dziecka w zależności od wysokości temperatury stosuje cztery mechanizmy schładzania:
Oba mechanizmy sprawdzają się tylko, gdy temperatura otoczenia lub przedmiotu z którym styka się ciało dziecka ma niższą temperaturę od jego ciała. Niestety w klimacie gorącym (przy temperaturach powyżej 30 stopni) schładzanie tymi drogami nie zachodzi, gdyż naczynia są już wtedy maksymalnie rozszerzone!
Po co więc ta cała aklimatyzacja do wysokiej temperatury, skoro organizm dziecka tak świetnie sobie radzi?
Radzi sobie i masz rację – ale tylko do pewnego momentu. Przez cały rok te cztery mechanizmy są przystosowane do naszych warunków pogodowych. Organizm przyzwyczajony jest do tego, że temperatura w Polsce narasta stopniowo, a w miesiącach letnich może doświadczyć fali upałów itd. Wszystko odbywa się więc płynnie.
Kiedy jednak nagle przemieścimy się z dzieckiem w tropiki – jego zdolności schładzania stają się nieefektywne. Kontakt z tak wysoką temperaturą sprawia, że dziecko bardzo intensywnie poci się i w krótkim czasie traci wiele elektrolitów. Dlatego taki brzdąć potrzebuje kilku dni, żeby opisane wyżej cztery mechanizmy dostosowały swoją efektywność do nowych warunków. Kapujesz?
Czytaj: Dlaczego leki działają na dzieci inaczej niż na dorosłych?
Przez te kilka dni po wylądowaniu w tropikach, czyli w czasie gdy trwa aklimatyzacja:
Musisz dać swojemu maluchowi trochę czasu, by jego organizm przystosował się do upałów. Możesz mu jeszcze dodatkowo w tym pomóc:
Dobrym sposobem na ocenę stanu nawodnienia jest ocena koloru jego moczu. Kiedy maluch jest dobrze nawodniony oddaje dużo moczu o jasnym, słomkowym kolorze. O odwodnieniu świadczyć może mała ilość moczu o ciemnym zabarwieniu.
Zazwyczaj zaczyna się prozaicznie – od potówek. Czyli osławionych niewielkich grudek i pęcherzyków o średnicy 1mm. Pojawiają się, gdy ujścia gruczołów potowych zostaną zaczopowane przez łój. Najczęściej potówki lokalizują się w pachwinach, pod pachami, na szyi i brzuchu.
Dalej mogą pojawić się skurcze cieplne. Brzmi groźnie, ale to nadal najłagodniejszy objaw przegrzania. Skurcze cieplne dotykają całe ciało i są dosyć bolesne.
Wyczerpanie cieplne – ostatni alarm przed udarem cieplnym. Dziecko jest blade, jego skóra wilgotna, a ono samo intensywnie się poci. Czuje się również zmęczone, bo spada ciśnienie jego krwi. W skrajnych przypadkach dziecko może zemdleć.
To nie to samo. Udar słoneczny pojawia się najczęściej na skutek przebywania na otwartym słońcu bez nakrycia przez kilka godzin. Jest niegroźny dla zdrowia, choć nieprzyjemny w odbiorze. Udar słoneczny można rozpoznać po bólu głowy nie do wytrzymania i nudnościach.
Na skutek przegrzania głowy dziecka, naczynia mózgu stają się bardziej przepuszczalne, wzrasta ciśnienie płynu mózgowo-rdzeniowego i pojawiają się nudności, wymioty, zawroty głowy, drażliwość, przeczulica i nadwrażliwość na światło
Dziecko może dostać udaru cieplnego nawet nie przebywając w słońcu, o ile nie jest dostatecznie nawadniane.
Żeby nie doprowadzić do wystąpienia udaru trzeba reagować od razu na pierwsze objawy przegrzewania (patrz wyżej).
Udar rozwija się wtedy, gdy organizm dziecka nie jest w stanie pozbyć się nadmiaru ciepła.
To stan zagrażający życiu.
Oto lista jego objawów.
Naszym celem jest najszybsze schłodzenie dziecka.
Zazwyczaj po takim zabiegu zdolność termoregulacji wraca.
Czytaj: Wiatrak, klimatyzator a może klimatyzer – co wybrać do schładzania pomieszczeń?
Zrobiło się całkiem poważnie, a nawet groźnie.
Ale ten wpis był potrzebny – turystyka tropikalna jest coraz popularniejsza w Polsce, a w podróż często zabierani są najmłodsi.
To czy wyjeżdżać z maluchem w tropiki czy nie, pozostawiam do decyzji rodzicom – jeśli czują się na siłach uchronić malucha przed szkodliwym działaniem nagle zmieniającego się klimatu i podejdą do tematu zdroworozsądkowo – nie widzę przeszkód.
Ja mimo wszystko zalecam poczekać z daleką podróżą na Południe do momentu, gdy dziecko osiągnie pełną dojrzałość układu termoregulacji.
Jeśli znasz kogoś kto podróżuje lub planuje podróż w tropiki z dzieckiem udostępnij mu ten wpis.
Zajrzyj również do Róży – lekarza dla dzieci, która na luzie porusza temat upalnej pogody w Polsce.
Idę łapać ostatnie promyki słońca w tym roku.
Ty też korzystaj!
Artur