Kiedy pada hasło choroba lokomocyjna widzę siebie jakieś dwadzieścia lat temu w czasie szkolnej wycieczki do Wrocławia.
I choć mam dobrą pamięć – to z tej wycieczki pamiętam do dziś w zasadzie tylko dwa wydarzenia – pierwszą w życiu wizytę w McDonaldzie i 4 godzinną podróż cuchnącym benzyną Autosanem.
Jego ryk silnika mieszał się z odgłosem kół uderzających o nierówną nawierzchnię najstarszego odcinka autostrady A4.
Nie muszę Ci chyba tłumaczyć, że ostatnią rzeczą którą chciałem wtedy podziwiać były umykające lasy sosnowe, pola rzepaku i łąki.
Mój wzrok skupiał się raczej na reklamówce, którą trzymałem wtedy między nogami.
Od tamtego czasu stan naszych dróg naprawdę się poprawił (choć niektóre odcinki potrafią do dzisiaj zaskoczyć).
Poprawił się również komfort jazdy – osławionego ogórka zastąpiły klimatyzowane i komfortowe autobusy.
I wydawać by się mogło, że wraz z przeskokiem cywilizacyjnym choroba lokomocyjna odeszła w zapomnienie.
Niestety – nasz mózg również dzisiaj potrafi płatać nam figle.
Czym jest choroba lokomocyjna?
No właśnie jest niczym innym jak płataniem figli przez układ nerwowy Twojego malucha. Fachowo chorobę lokomocyjną określa się mianem kinetozy.
Pokrótce chodzi o to, że w czasie jazdy mózg dziecka otrzymuje z otoczenia sprzeczne sygnały – jego ciało się nie rusza, ale za oknem obraz zmienia się w bardzo dynamiczny sposób.
Czytaj również: Czy spaliny diesla są szkodliwe?
Choroba lokomocyjna u dzieci – co ma wpływ na jej nasilenie?
Wiadomo, że nadal daleko nam do włoskich czy niemieckich autostrad. Oprócz nawierzchni na nasilenie choroby lokomocyjnej ma wpływ:
- falowanie i kołysanie pojazdu
- intensywne bodźce smakowe i węchowe
- nagła zmiana wysokości
- nagła zmiana prędkości pojazdu
- zmieniający się dźwięk silnika
- a nawet….drgania silnika, na które dziecko nie zwraca uwagi, ale jego mały mózg już tak 😉
Do dzisiaj zastanawiam się jak to jest, że jeszcze dzisiaj są osoby, które cierpią na mdłości i ból głowy w czasie podróży, a dwadzieścia lat temu niektórzy kumple w tak tragicznych warunkach jazdy potrafili wygłupiać się na ostatnim siedzeniu autobusu albo podciągać się na poręczach.
Choroba lokomocyjna – statystyki
Statystyki są nieubłagane:
- 50% przypadków choroby lokomocyjnej to dzieci między 2. a 12. rokiem życia
- najbardziej wrażliwe na zmieniające się warunki jazdy są kobiety
- pomimo poprawy warunków jazdy liczba osób cierpiących na tą chorobę nie zmienia się!
Jedyną nadzieją jest jednak to, że z choroby lokomocyjnej się zazwyczaj “wyrasta”.
Czytaj również:Apteczka samochodowa- co powinna zawierać?
Jak radzić sobie z chorobą lokomocyjną u dziecka?
Jak wiesz zanim dzielę się możliwościami jakie daje farmakologia, zwracam uwagę na sprawy, które większość pomija. Jestem pewny, że zastosowanie się do kilku prostych zasad sprawi, że tabletki, opaski na rękę czy herbatki z imbirem nie będą już potrzebne Twojemu dziecku.
Choroba lokomocyjna u dziecka – jak przygotować się do podróży?
Wyjeżdżając na urlop skupiasz się pewnie na spakowaniu wszystkiego i upchnięciu ciężkich bagażów w bagażniku. Nie zapomnij jednak o tym, by przygotować do podróży wnętrze auta. Zwłaszcza, gdy Twoje dziecko różnie znosi trudy podróży.
Oto kilka rad:
- wyrzuć z auta wszystkie odświeżacze powietrza, które zdrową osobę dorosłą potrafią przyprawić o mdłości, a co dopiero dziecko
- przed wyjazdem posprzątaj samochód – chaos pod nogami najzwyczajniej złości, a przecież tego nie chcesz
- dokładnie przewietrz wnętrze auta
- przygotuj klimatyzację – uruchom ją przy otwartych drzwiach, by pozbyć się przykrego zapachu nagrzanego plastiku i emitowanego benzenu (szerzej pisałem na ten temat we wpisie o podróżowaniu z alergikiem)
- zasłoń boczne szyby roletką przyciemniającą – odetnij dziecko od szybko zmieniających się bodźców na zewnątrz
- w miarę możliwości posadź osobę z chorobą lokomocyjną na przednim siedzeniu
- planując trasę wybierz tą bardziej komfortową -a nie koniecznie szybszą lub krótszą.
przed podróżą podaj dzieciom lekki posiłek i zaparz herbatę z cytryną i imbirem 😉
UWAGA!
Niektórzy zalecają, by dzieci cierpiące na chorobę lokomocyjną poruszały się w foteliku przodem do kierunku jazdy, a on sam był zamontowany w środkowej części tylnej kanapy. Niestety kłóci się to z zasadami bezpieczeństwa przewożenia dzieci. Jako fanatyk fotelików RWF (tyłem do kierunku jazdy) przedkładam bezpieczeństwo dziecko nad łagodzenie objawów choroby lokomocyjnej. Sam rozważ co jest dla Ciebie ważne!
Czytaj również: Powietrze w samochodzie- jak o nie dbać?
Choroba lokomocyjna u dziecka – co możesz zrobić w czasie jazdy?
- zapewnij dostęp świeżego powietrza
- nie uchylaj jednak okien stojąc w korku albo gdy jest duże natężenie ruchu
- rób częste przerwy w czasie jazdy, by pasażerowie mogli zaczerpnąć świeżego powietrza
- jedź płynnie – nie przyspieszaj nagle i nie hamuj gwałtownie
- zachęć dzieciaki do tego, by patrzyły jak najdalej przed siebie – najlepiej na horyzont lub chmury
- nie dawaj im do rąk smartfona, tabletu lub innego gadżetu, który wymagałby skupienia wzroku
Co na chorobę lokomocyjną u dzieci, czyli gdy rady Artura zawiodą 😉
Kiedy już wyczerpałeś wszystkie powyższe punkty, a Twoje dzieciaki najchętniej teleportowałyby się nad morze, zamiast tłuc się kilka godzin autostradą, to pozostają inne środki zaradcze:
- lek z dimenhydrinatem – to osławiona tabletka na “A”. Jest lekiem przeciwhistaminowym, a jego zdolność do łagodzenia objawów choroby lokomocyjnej wiąże się również z jego skutkiem ubocznym. Lek powoduje senność, co dla niektórych dzieciaków może być zbawieniem w uciążliwej podróży. Dla innych może być jednak źródłem frustracji, bo przespali całą podróż albo koledzy zrobili im głupie zdjęcie z otwartą buzią 😉 Lek oczywiście poza sennością hamuje odruch wymiotny w rdzeniu przedłużonym i to jest jego główny mechanizm działania. Można go stosować powyżej 6. roku życia zażywając pierwszą dawkę na 30 minut przed planowaną podróżą. W przypadku długiej podróży druga dawkę można podać po 4-6h – ale w ciągu doby nie można podać więcej niż 3 tabletek.
- leki homeopatyczne – wymienić musiałem, ale szczerze nie wierzę w homeopatię. Nie wiesz o co chodzi z homeopatią przeczytaj wpis Pana Tabletki 😉
- świeży imbir dodawany do herbatki – imbir jest bezpieczny i fajnie łagodzi mdłości. Wiedzą coś o tym mamy, którym doskwierały one w ciąży. U dzieci można go wprowadzić do diety po 1. roku życia z powodu stosunkowo ostrego, charakterystycznego smaku.
- ekstrakty z imbirem – najczęściej w postaci cukierków, gum do żucia lub lizaków – tyle w nich imbiru co kot napłakał, a cukru co nie miara. Jak można podawać coś mdłego na mdłości?
- opaski lub plastry na rękę – oparte są o akupresurę (znaną w medycynie chińskiej), czyli uciskanie konkretnych miejsc w celu osiągnięcia pożądanych efektów. Jestem ostrożny wobec takich metod – ale z moich aptecznych doświadczeń wynika, że opaski i plastry naprawdę działają. Nie wiem jak, ale działają.
We wpisie starałem się przedstawić swoje i sprawdzone u dzieci metody, które łagodzą przykre dolegliwości w czasie jazdy. Jeśli masz swoje sposoby albo uważasz, że coś pominąłem koniecznie napisz o tym w komentarzu.
Na koniec chciałbym prosić Cię o rozwagę w czasie jazdy. Pamiętaj, że to czy dojedziesz na miejsce 15, 20 czy 30 minut wcześniej nie ma większego znaczenia. Wieziesz przecież oprócz siebie swoją rodzinę, którą kochasz i dla której żyjesz.
Weź to pod uwagę!
Szerokości.
Artur