Z hartowaniem jest jak z bieganiem. Jeśli chcesz zacząć biegać nie potrzebujesz w zasadzie nic poza t-shirtem, spondenkami i jakimś obuwiem sportowym. Potrzebujesz za to ogromnej chęci zmian i dyscypliny. Jednak po pokonaniu określonego dystansu w czasie treningów ( u mnie było to 5km) Twój sport, by mógł być kontynuowany wymaga pewnych inwestycji. Kupujesz lepsze buty z odpowiednią amortyzacją, odzież termiczną, by móc biegać w niskich temperaturach, wreszcie opaskę na smartfon na ramię, by móc monitorować swoje postępy.
Próg wejścia w proces hartowania jest jeszcze niższy. Możesz zacząć od zaraz, korzystając z zasobów, które masz wokół siebie. Masz ogród, w którym możesz zorganizować dzieciakom miejsce do zabawy, plac zabaw, gdzie może się zmęczyć, las i park, gdzie możesz spacerować w deszczowej aurze, wreszcie wannę lub prysznic, dzięki którym możesz hartować dzieciaki wodą.
W pewnym momencie kiedy łapiesz bakcyla hartowania, staje się ono Twoim sposobem na życie, a z czasem Twoją tożsamością zaczynasz ułatwiać sobie ten proces, kupujesz rzeczy, które wspierają hartowanie, sprawiają, że przekraczasz kolejne granice, a co najważniejsze…sprawiają Ci satysfakcję. No bo nie oszukujmy się, że wydawanie kasy na ładne rzeczy i otaczanie się nimi sprawia nam przyjemność!
Przez 5 ostatnich lat kupiliśmy z Aurelią wiele mniej lub bardziej przydatnych gadżetów. Część z nich była porażką, inne strzałem w dziesiątkę. Dla Ciebie zebraliśmy wspólnie kilkanaście z nich, które w naszym przypadku popchnęły nasze hartowanie mocno do przodu. Oto one!
Niezawodny w każdych warunkach. Zakładaliśmy go w bardzo różnych sytuacjach. W 20 stopniowym mrozie – jako dodatkowa warstwa pod kurtkę, albo wierzchnią część ubrania na chłodniejsze spacery po lesie. Jest ciepły i daje taki komfort termiczny, że wewnątrz dziecko może być w samych majtkach. Idealny do nosidła. Głęboki, ciepły kaptur. Nie wspomnę o jakości materiału i designie, bo to prawdziwy majstersztyk.
Dresowy, ciepły kombinezon Uszy Te z materiału nie do zdarcia bez przerwy od 2017 roku!
Nie będziemy wyważać otwartych drzwi.. Kupiliśmy ją z przymusu, bo dzień przed wyjazdem nad morze pękł nam stelaż wózku 2w1 Anex Sport. Staliśmy w sklepie z wózkami i w zasadzie mieliśmy podjąć decyzję tu i teraz, bo czekały nas jeszcze inne zakupy. W stresie, posiłkując się losowymi opiniami w sieci w końcu kupiliśmy Snapa 4, a ja prawie zszedłem na zawał, bo były to najbardziej impulsywnie wydane 2000zł w życiu. Okazało się jednak, że zakochaliśmy się w tej spacerówce, a co ważniejsze bardzo polubił ją Amadeo, a później Norbert. Wcześniej myśleliśmy, że nasz syn po prostu nie lubi jeździć w wózku, a wystarczyło zmienić spacerówkę.
Valco Baby Snap 4 niezniszczalna spacerówka, której nie oszczędzaliśmy po lasach, szuwarach i bezdrożach!
Kupiłeś to w Tchibo? Przecież to kawa 😉
Ale też sklep z jakościowymi rzeczami w akceptowalnej cenie. Nieprzemakalne spodnie i kurtka to taki niezbędnik hartowanego dziecka. Nasz wybór padł na Tchibo i jesteśmy mega zadowoleni – zwłaszcza, że nie oszczędzamy ciuchów i mocno je eksploatujemy. Z kompletem się nic dzieje, zwłaszcza napy są bardzo dobrej jakości.
Kombinezon z Tchibo – nasz niezbędnik, gdy wieje i pada.
Pierwsze nosidło ergonomiczne kupiliśmy w TkMaxx trochę w ciemno, zakładając, że zaniesiemy go do fizjoterapeuty dziecięcego i jeśli zapadnie wyrok skazujący to zwrócimy nieużywane. Okazało się, że to całkiem dobre nosiło. Przeszło z nami wiele kilometrów w mrozie, deszczu i wietrze. Dawało radę, do momentu kiedy zaczęło się pruć. Cerowaliśmy i szliśmy dalej. W końcu zupełnie przypadkiem wypożyczyliśmy nosidło na czas naszego wyjazdu na Czarną Górę.
Niosąc 17 kg Amadeusza na górę w nosidle Little Frog Toddler XL czułem się dokładnie tak samo gdy z wysłużonej srebrnej Pandy przesiadłem się do nowej Toyoty z salonu. To nosidło było tak wygodne, że po powrocie…od razu je zamówiliśmy 😉
Najpierw pożyczyliśmy nosidło Little Frog Toddler XL, później je kupiliśmy, a potem jeszcze jedno do pary!
To jeden z lepszych prezentów, które zrobiłem AuRi. Kurtka ma dwie wkładki – przednią i tylną. Najpierw służy do bezproblemowego karmienia malucha w trudnych warunkach, bez konieczności (mam nadzieję, że mi wybaczycie) “wyciągania cyca na mróz”, a potem może być wykorzystywana do noszenia nosidła pod kurtką. Jest to o tyle fajne, że w nosidle maluch szybciej się wyziębia, bo jego mięśnie nie pracują. A tak dzięki kurtce mamy zapewnia dodatkową ochronę. Kurtkę poleciła mi guru chustonoszenia Sylwia Misiak z Nowoczesnego Rodziecielstwa.
Najpierw służyła jako wierzchnia kurtka na chustę, a potem na nosidło…
No i prawie zapomniałem o chuście. To w zasadzie taka rzecz, dzięki której naszą przygodę z hartowaniem rozpoczęliśmy bardzo wcześnie. Nie będę tutaj wyważał otwartych drzwi. Nie jestem ekspertem od chustonoszenia, ale sam obserwowałem Aurelię i moich chłopaków w chuście. Jestem przekonany o pozytywnym wpływie noszenia w chuście na rozwój psychomotoryczyny dzieciaków, budowanie bliskości i wygodę samego rodzica. Noszenie w huście jest przyjemne, uwalnia ręce, nie jesteśmy skazani na pchanie wózka przez las (chyba, że mamy już dwójkę dzieci).
Uważam, że od dobrych butów zależy sukces w tym czy zachęcimy dziecko do hartowania na świeżym powietrzu. Jeśli stopy dziecka przemokną i zmarzną, to z pewnością będzie chciało wrócić do domu, a poza tym niechętnie będzie chciało pójść na kolejny spacer. Dlatego trwałe buty z nieprzemakalną membraną to absolutne minimum, żeby dobrze rozpocząć przygodę z hartowaniem. Wielu uważa, że buty dziecięce z membraną to koszt kilkuset złotych. Owszem nowych. Ale jeśli mamy czas i smykałkę do przeczesywania OLX, facebookowych grup dla mam czy po prostu lumpleksów to można wyhaczyć prawdziwe perełki.
My mieliśmy to szczęście, że trafiły nam się w lumpeksie buty z membraną w stanie idealnym (nie wiem czy w ogóle założone) warte w Niemczech 200 euro za które zapłaciliśmy…50zł.
Stosunkowo niedawno kupiliśmy chłopakom kominiarki na zimę. To był strzał w dziesiątkę, bo kominiarki świetnie chronią głowę dziecka, a poza tym są pewnym sposobem na dzieciaki, które notorycznie zdejmują i wyrzucają czapkę w czasie spacerów. To poczucie nowości, posiadania czegoś nietuzinkowego sprawiło, że Norbi przestał z nami walczyć z czapką. Dodatkową zaletą kominiarek Reima (nie wiem jak w przypadku innych), że wyklucza konieczność używania szalika.
Wykonane z wełny merino są z jednej strony cienkie, a z drugiej ciepłe – dzięki temu można zapiąć dziecko pod samą szyję.
Kominiarka Reima z wełny merino na srogi mróz jest idealna – zastępuje czapkę i szalik za jednym zamachem!
Kolejna rzecz będąca prawdziwym sztosem, która w naszym odczuciu jest najlepiej wydaną kasą na dziecko. Irytowało nas ciągłe zdejmowanie kurtki przed włożeniem chłopaków do fotelika samochodowego.
(Mam nadzieję, że wiesz, że wożenie dziecko w kurtce w foteliku jest zabronione i niebezpieczne w razie wypadku).
Posiłkowaliśmy się kocami, ale irytowało nas wożenie kocy, kurtek, szalików, czapek i całego “majdanu” ze sobą, w którym często gubiliśmy różne rzeczy.
Wreszcie zdecydowaliśmy się na zakup ponczo. Jak się z nim obchodzimy?
Jedna rzecz – droga owszem, ale ile daje możliwości?
Ponczo Patulove – do samochodu, do fotelika rowerowego, do spacerówki
To kolejny, być może nie najtańszy nasz zakup, ale taki który wpisuje się w nasz zakupowy dekalog. Zakłada on kupowanie rzeczy jakościowych, drogich, ale takich, które możemy wykorzystać na wiele różnych sposobów. Dzięki śpiworom Kidspace:
Tak, hamak! Do ogrodu, do lasu, na pole namiotowe. Świetny gadżet, który dostarcza sporej dawki relaksu. U nas hamak służył przede wszystkim do drzemek chłopaków w ciągu dnia na tarasie, albo w lesie. Późną jesienią i zimą wkładaliśmy chłopaków najpierw do śpiworu, a potem na hamak. A w sezonie czasami przykrywaliśmy cienkim kocem w chłodniejsze dni.
Dobry hamak sprawdzi się na tarasie, w lesie w czasie drzemki, albo nocowaniu w terenie.
Z dobrymi rękawiczkami jest jak z butami – muszą być bardzo dobre i trwałe. Dlaczego? Bo ręce i stopy są najsłabiej ukrwione, a przez to zawsze szybko się wychładzają i mogą dawać nieprzyjemne uczucie zimna, zanim tak naprawdę dziecku jest chłodno. Dlatego warto sięgać po rękawiczki z materiałem ocieplającym np. 3M Thinsulate. Ten materiał jest z jednej strony ciepły, a z drugiej zupełnie cienki, dzięki czemu rękawiczki nie są przesadnie duże. Dobre rękawiczki zawierają również praktyczny ściągacz dzięki czemu eliminują zupełnie przedostawanie się zimnego powietrza do środka.
Dziwi Cię, że fotelik rowerowy umieściłem na liście gadżetów wspierających hartowanie? Ale nie ma w tym nic dziwnego. Wożenie dziecka w foteliku rowerowym to świetny sposób na hartowanie – ruch, chłodniejszego powietrza na twarzy kondycjonuje błonę śluzową dróg oddechowych dziecka.
Śmieję się, że jazda w foteliku to tańsza wersja Bałtyckiego wiatru poza sezonem 😉
Pozostawiam tą listę otwartą. Bo życie toczy się dalej, a my doświadczamy wielu różnych, nowych sytuacji. Na pewno będziemy wracać do tego wpisu i na bieżąco aktualizować nasze odkrycia.
Ale ty możesz nam w tym pomóc. Masz fajne patenty na spacery z dzieckiem, super-extra ciuchy, gażety i tak dalej, albo możesz nam polecić konkretne firmy – zostaw koniecznie komentarz pod wpisem.