Artur Rakowski - Po męsku o zdrowiu

Hipoteza higieniczna, czyli jak posiadanie rodzeństwa wpływa na odporność

Myć się czy nie myć – o to jest pytanie

Prawda ludowa mówi, że “Częste mycie skraca życie”. I… jak w każdym życiowym porzekadle, jest i w tym trochę prawdy. Tak – i mówię to ja, Artur Rakowski. Orędownik higieny osobistej. Dziś jednak przychodzę do Was z trochę innym spojrzeniem na ten temat. Chcę Wam opowiedzieć o hipotezie higienicznej.

Tematem analizowanym przez specjalistów z dziedziny medycyny, a do tego wręcz maglowanym przez rodziców, przy każdym spotkaniu towarzyskim w sezonie jesienno-zimowym, jest odporność dzieci. Odwiecznym pytaniem jest dlaczego część dzieci ma dobrą odporność, a jej mechanizmy pozwalają przechodzić infekcje dość łagodnie. Natomiast druga grupa jest bardziej podatna na infekcje, ich przebieg jest cięższy, a dodatkowo dotykają ich choroby autoimmunologiczne. “To niesprawiedliwe”. To fakt, ale życie nie jest sprawiedliwe. Jednak czy pytanie o mechanizmy odporności u dzieci pozostaje całkiem bez odpowiedzi? No nie do końca.

Po części medycyna zna już odpowiedź na to pytanie. Jako ważne determinanty wskazuje się rodzaj porodu, sposób karmienia dzieci oraz dziedziczenie epigenetyczne, czyli pozagenowe.

brudzące zabawy

Hipoteza higieniczna w praktyce

Sami wiemy jak jest. Zazwyczaj dzieci z “miejskiego chowu domowego” chorują częściej niż “wiejskie dzieci podwórkowe”. To oczywiście bardzo duże uproszczenie i na swój sposób uogólnienie. Jednak dzieci, które wychowują się w dużych miastach, rzadziej przebywające na świeżym powietrzu, mieszkające w przegrzanych blokach, są bardziej podatne na infekcje górnych dróg oddechowych. Sam fakt przebywania częściej w pomieszczeniach ma tu ogromne znaczenie. Bo jednak jako ludzie, pochodzimy z natury, dopiero później osiedliśmy w schronieniach. I dlatego dzieciom z terenów wiejskich bliżej do optymalnych warunków życia. Spędzają więcej czasu na zewnątrz, mają kontakt ze zwierzętami i umówmy się… w konsekwencji spędzania czasu na dworze, niekoniecznie przestrzegają zbyt mocno zasad higieny. I w tym przypadku to… dobrze!

Dorastanie dzieci we współczesnym świecie wiąże się nieodpowiednią dietą, nadużywanie antybiotyków (w tym również w pożywieniu) oraz przesadnym przestrzeganiem higieny. I ktoś zaraz zarzuci mi, że namawiam do zaprzestania mycia rąk. Nie! Wręcz przeciwnie. To akurat podstawa. Jednak zbyt przesadna higiena i wręcz sterylność otoczenia prowadzi do jałowego środowiska życia. A to z kolei wiąże się z zaburzeniami mikrobioty. A one z kolei uniemożliwiają prawidłowe dojrzewanie układu odpornościowego. W efekcie, jak grzyby po deszczu, z każdym rokiem rośnie liczba alergii, chorób cywilizacyjnych oraz autoimmunologicznych.

odporność ekorodzicielstwo

Co mówią o tym badania?

Hipoteza higieniczna upatruje przyczyny zwiększonej zachorowalności na choroby alergiczne oraz astmę, właśnie w poprawie higieny i sterylności życia. Hipotezę higieniczną naukowcy wysunęli w latach 80. XX wieku. Co ciekawe, dowiedli oni, że prawdopodobieństwo zachorowania na choroby alergiczne czy astmę jest uzależnione od… liczebności rodziny. Okazało się bowiem, że im więcej rodzeństwa, tym prawdopodobieństwo rozwinięcia tych chorób spada.

Naukowcy obrali za cel potwierdzenie hipotezy higienicznej na poziomie komórkowym. I dostrzegli, że płód posiada tylko jedną populację limfocytów Th2. Jednak po narodzinach i odpowiedzi na kontakt ze środowiskiem zewnętrznym, w organizmie rozwija się nowy rodzaj limfocytów Th1.

Dopiero po jakimś czasie miedzy tymi obiema populacjami dochodzi do wytworzenia stanu równowagi. Jednak życie w zbyt sterylnych warunkach, unikanie ekspozycji na czynniki chorobotwórcze oraz alergeny, zaburza tą równowagę. Górę biorą limfocyty powstałe w życiu płodowym, nad tymi nowo wytworzonymi.

A jak to będzie z polskiego na nasze? W wielkim uproszczeniu można postawić założenie, że zdrowe dziecko jest zazwyczaj kolejnym w rodzinie maluchem, który chodzi do placówek edukacyjnych i jest eksponowany na czynniki chorobotwórcze. Ale także eksponowany na zmienne warunki, np. pogodowe. Idąc jeszcze śmielej można założyć, że to dziecko wychowujące się na wsi. Natomiast w naszej tezie, alergik to wychowany w mieście jedynak, który żyje w jałowych, sterylnych warunkach. I zamiast być eksponowany na kontakt z patogenami, to zbyt często przyjmuje antybiotyki, zazwyczaj bez potrzeby.

Kliknij tutaj, by przeczytać więcej o prawidłowym stosowaniu antybiotyków.

zabawy na zewnątrz dla najmłodszych

Bakteriofobia – kolejna zmora współczesności

Uwielbiamy skrajności. Albo wszystko, albo nic. I w ten sposób jesteśmy wielkimi przeciwnikami bakterii. Wszystkich. Jednak czy tego chcemy czy nie, mamy z nimi kontakt cały czas. I część z nich jest naszymi sprzymierzeńcami. W naszych ciałach żyję ponad 100 kwintylionów mikroorganizmów. Wielkie populacje bakterii, wirusów, a także grzybów i pierwotniaków są nam po prostu potrzebne do życia. Ba – my nawet nimi oddychamy, bo unoszą się one w powietrzu, potem kolonizują naszą skórę i błony śluzowe. Tworzą w ten sposób naszą florę fizjologiczną.

I tutaj kolejna ciekawostka, ponieważ obecnie pod wątpliwość podaje się jałowość płodu w macicy. Naukowcy twierdzą, że istnieje możliwość przenoszenia pierwszych bakterii probiotycznych na płód właśnie już w życiu płodowym. Badania potwierdzają, że drobnoustroje są obecne w łożysku, ale również w płynie owodniowym i błonach płodowych, krwi pępowinowej, a także w smółce. Dowiedziono, że bakteriom obecnym w łożysku, najbliżej do bakterii występujących w jamie ustnej matki. Prawdopodobnie dostają się one do płodu poprzez krew.

bakterie szpitalne mikroflora

Mikroflora, czyli poród i karmienie ma znaczenie

Początkowy skład mikroflory dziecka zależy od jego mamy. Ważną rolę pełni tutaj mikroflora pochwy matki, bo to ona zasiedla skórę dziecka. Najważniejszy dla kształtowania mikroflory dziecka jest rodzaj porodu i sposób karmienia. Mikroflora dziecka urodzonego naturalnie będzie zupełnie różna od tego jaka flora zasiedli dziecko w przypadku cesarskiego cięcia. W drugim przypadku mogą to być nawet tzw. “bakterie szpitalne”, z otoczenia.

W przypadku karmienia zawsze będę wielkim orędownikiem karmienia piersią. I tak w tym przypadku również ma to przełożenie. W mleku matki, jest wszystko czego noworodek i niemowlę potrzebuje. Dziecko otrzymuje bakterie probiotyczne znajdujące się w mleku matki oraz pozostałe składki, które korzystnie wpływają na rozwój flory. Jest to np. laktoferyna czy beta-glukan. Natomiast noworodki, które są karmione mlekiem modyfikowanym powinny mieć uzupełniane szczepy, których nie mogą otrzymać na skutek karmienia mieszkanką sztuczną.

Mikroflora a inne warunki szkodliwe

W okresie niemowlęcym istnieją również inne czynniki negatywnie wpływających na mikroflorę. Są to antybiotyki, środowisko, ale także czynniki genetyczne. Tak ważne jest, często podnoszone 1000 pierwszych dni życia. W przypadku mikroflory jest tak samo. To czas w którym ona się kształtuje – ulega stabilizacji i utrwaleniu. Jeżeli w przeciągu pierwszych 3 lat życia nie nastąpi destabilizacja mikroflory, poprzez np. antybiotyki, ale ale również inne leki czy alkohol, to w czasie pozostałego życia człowieka nie powinna już ona ulegać wielkim zmianom.

No to jak z tym myciem?

Odpowiem w ten sposób – mycie tak! Sterylność nie! Mycie rąk, pranie ubrań – tak! Ale brudzenie się – też tak!

Pamiętacie jak umorusani bawiliśmy się w wakacje od rana do nocy na placach zabaw? I pamiętacie jak po powrocie mama mówiła “umyj ręce”? W tym przypadku kłania się powrót do korzeni 😉

 

 

Podobne wpisy

Chcesz być na bieżąco? Dołącz do newslettera

Wszystkie treści przedstawione na arturrakowski.pl mają jedynie wartość informacyjną, edukacyjną i przedstawiają osobiste opinie autorów. Pod żadnym pozorem nie mogą zastąpić indywidualnej porady farmaceutycznej, lekarskiej, położniczej, psychologicznej, ani żadnej innej. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu i polityki prywatności.