Wszechobecna konsumpcja przyzwyczaiła nas, że większość owoców nawet z najdalszych zakątków świata mamy na wyciągnięcie ręki przez cały rok. Odeszliśmy od dawnych przyzwyczajeń, które zakładały odżywianie się tym co akurat ziemia wydała, sezonowe spożywanie warzyw i owoców. I zgodzę się z tym, że nasi rodzice i dziadkowie jadali w ten sposób, bo na tyle mogli sobie pozwolić, bo sklepy świeciły pustkami, a mandarynki i pomarańcze były rarytasem przewidzianym wyłącznie na Święta Bożego Narodzenia. W tym wpisie chciałem odpowiedzieć Ci na pytanie: Jakich owoców nie jeść zimą i czym je zastąpić? Jeśli jesteś ciekawy odpowiedzi – zapraszam do lektury!
Zanim zacznę chciałem tylko wtrącić, że wpis powstał we współpracy z najlepszym (moim zdaniem!) polskim, producentem rodzimych owoców liofilizowanych Lioforte, który otwarcie mówi, że ich celem nie jest stworzenie tanich owoców liofilizowanych, ale takich, które pod względem jakości zostawiają konkurencję daleko w tyle.
Mimo wszystko jedzenie przez cały rok owoców, których prawdziwy okres wegetacyjny przypada na jakieś 2-3 tygodnie w lipcu czy sierpniu nie jest dobrym pomysłem. Dlaczego?
Każdego lata z tych mięsistych pomidorów powstają przeciery, passata, sosy i ketchuo 😉
>>DOCENIAM UWAŻNYCH CZYTELNIKÓW – KOD RABATOWY<<
I jak to mam zwyczaju – dla uważnych Czytelników mam niespodziankę – kod rabatowy na liofilizowane owoce premium Lioforte na stronie ich producenta. Wpisując kod rabatowy ARTUR15 obniżysz swój koszyk o 15% – to dobry moment, żeby zrobić zapas owoców na drugą połowę zimowo-wiosennej, owocowej posuchy 😉
W naszej rodzinie spożywanie owoców, które były traktowane pestycydami jest niedopuszczalne. Doskonale wiemy, że w teorii na straży bezpieczeństwa owoców i warzyw stoi Komisja Europejska określając dopuszczalne stężenia pozostałości pestycydów. Zdajemy jednak sobie sprawę, że każdy system kontroli zawodzi. Że nie sposób skontrolować każdego owocu, który trafia na sklepowe półki. Dlatego opierając się na zasadzie ograniczonego zaufania, jeśli mamy taką możliwość rezygnujemy w ogóle ze spożycia owoców bez certyfikacji BIO/EKO.
Prawda przecież jest taka, że pozostałości pestycydów po owocach:
Wielu mówi mi, że podchodzę do tematu trochę ortodoksyjnie. Że można zwariować. Mówią mi, że nie wierzą, że mogę zrezygnować z tak powszechnych i popularnych owoców. Z tym, że ja z niczego nie rezygnuję. Nasza zamrażarka ugina się od mrożonych owoców i warzyw (zastanawiamy się nad kupnem kolejnej), spiżarnia od przetworów owocowych, a szafka, która w wielu rodzinach nazywana jest „szafką wstydu” (bo wypełniona po brzegi słodyczami) pęka w szwach od owoców liofilizowanych czy suszonych BIO.
Na nasz rodzinny stół trafiają owoce, warzywa, grzyby i nasiona – zgodnie z ich prawdziwym, naturalnym okresem wegetacyjnym. Jeśli nie uda nam się samodzielnie zebrać kurek danego roku w „naszym lesie” – odpuszczamy, nie stajemy na głowie, żeby je zdobyć.
Oprócz tego szukamy alternatyw. I tak zimą spożywamy:
Kolejnym „trupem w szafie” są zioła sprzedawane w markecie. Jeśli już decydujemy się na kupno takich sadzonek -bazylii, kolendry, mięty czy szałwii wybierajmy (znowu jestem nudny!) te z ekologicznych hodowli. Bardzo często się zdarza, że sprzedawane w marketach rośliny są traktowane różnymi pestycydami, które przez długi czas na nich pozostają. Każdy kto sam próbował uprawiać bazylię w doniczce od nasionka wie, jak wrażliwa jest na warunki, brak wody, przelanie itd. I jak to się ma do tego, że w każdy markecie bazylia tak długo się utrzymuje?
Czytaj również: Która kasza jest najzdrowsza dla dzieci?
Ale jeśli chcesz mieć zawsze dostęp do świeżych ziół, czy kilku podstawowych warzyw i owoców nie musisz grzebać w ziemi i mieć medalu zasłużonego działkowca 😉 Spróbuj uprawy hydroponicznej ziół! W dużym uproszczeniu hydroponika to prosta uprawa bez gleby. Odbywa się zazwyczaj na pożywce wodnej, w której zanurzone są korzenie uprawianej rośliny.
Roślina potrzebuje do życia składników odżywczych pochodzących z fotosyntezy – czyli procesu, dzięki któremu z dwutlenku węgla i wody w obecności promieniowania słonecznego powstaje glukoza i tlen. Więc po co roślinom gleba – a no po to, by czerpać z niej wodę i sole mineralne. Nie stoi więc nic na przeszkodzie, żeby glebę w naszej uprawie w ogóle wyeliminować. I prowadzić uprawę hydroponiczną. Jeśli zainteresowałem Cię tematem – odsyłam Cię do linku poniżej:
Czytaj również: Hydroponika – sposób na świeże zioła przez cały rok