W ostatnim czasie moje życie nabrało takiego tempa, że boję się zatrzymać i obejrzeć się za siebie. W pracy, w domu i w mojej firmie dosłownie kotłuje się – nie pamiętam kiedy miałem swój od dawna celebrowany ojcowski poranek. Blisko miesiąc trwała nasza przeprowadzka – na ostatnią chwilę malowałem drzwi, montowałem listwy wykończeniowe i gniazdka, przewoziłem rzeczy, a nocami szpachlowałem i malowałem nasze stare mieszkanie. W pracy jak to w pracy – dzieje się i 8h w aptece naprawdę odbiega od tego wyobrażenia o pracy w białym fartuszku, z kubkiem kawy w ręku. Amadeo wkracza właśnie w taki wiek, że zadaje coraz bardziej złożone i abstrakcyjne pytania. I jest przy tym taki szybki i bystry, że pierwszy raz w życiu czuję się staro. Norbert zaczyna stawiać pierwsze kroki, a ja zaczynam tęsknić za czasami kiedy jego nisza życiowa ograniczała się do naszego 2 metrowego łóżka. Na blogu trochę ostatnio przycichło, ale w kuluarach aż huczy – przygotowuję się do sześciogodzinnego szkolenia online, dużej konferencji i trafił mi się bardzo prestiżowy i wymagający klient. Pełny kosz na pranie, naczynia w zmywarce czekające na rozłożenie i pokój dziecięcy, który każdego dnia przypomina plażę Omaha z 1944r po lądowaniu aliantów również nie dają za wygraną.
Bliscy przyjaciele pytają się czy jestem zmęczony?
- No pewnie!
Czy zamierzam przestać?
- Chyba nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa.
Jak ja to robię?
- Jestem maniakiem produktywności.
Przeczytałem chyba wszystkie książki o zarządzaniu sobą w czasie, większość z metod przetestowałem na sobie, wybrałem najbardziej odpowiednie dla siebie i wdrażam je w codziennym życiu. Cały czas staram się coś usprawniać, przesuwać, automatyzować – zwyczajnie mnie to kręci. Kiedy słyszę, że są ojcowie, którzy po powrocie z pracy, odpalają piwko i włączają konsolę – to aż trudno mi w to uwierzyć. W ciągu jednej doby jestem zrobić wiele, ale wcale nie jest to pogoń za uciekającym króliczkiem. Nauczyłem się wykonywać swoje obowiązki mądrze i rozmysłem.
Książki, które szukały odpowiedzi na to pytanie zajmują całą ścianę mojego gabinetu. Jeśli miałbym w odpowiedzieć na zadane pytanie ograniczając się do tego jednego akapitu to bez namysłu odpowiedziałbym WYSYPIAĆ SIĘ I JEŚĆ PORZĄDNE ŚNIADANIE!
Serio? Artur, serio?
Dzięki, naprawdę! oszczędziłeś mi setki godzin czytania AMERYKAŃSKICH poradników, a wystarczyło posłuchać mojej babci.
Tak zdaję sobie sprawę, ale wiem również, że rzeczy oczywiste są najtrudniejsze do zaakceptowania.
Wypróbowałem naprawdę wiele trików i technik – wstawałem o 5.00, pracowałem w interwałach 25-minutowych, medytowałem, wprowadzałem się w stan flow, korzystałem z przeróżnych aplikacji pokroju Calm czy Brain.fm.
Z każdą kolejną metodą moja produktywność rosła, a ja chciałem więcej i więcej. Przyszedł jednak taki czas – kiedy osiągnąłem sufit i szukałem nadal czegoś co mogłoby choć trochę dać przestrzeni i wolnych zasobów czasu.
Postanowiłem więc wrócić do korzeni i zadbać o sprawy fundamentalne. Przeczytałem jeszcze raz rewelacyjny „Fenomen poranka” Hala Elroda (recenzję znajdziesz tutaj), wpadłem na blog Dominika Juszczyka i przypomniałem sobie jego poranną rutynę i na nowo zaplanowałem swój super ojcowski poranek.
Czytaj również: Książka o porankach, która zmieniła moje życie
Dodatkowo od jakiegoś czasu eksploruję dziedzinę, która nazywa się biohackingiem. Chwytliwa nazwa bardzo dobrze oddaje to czym zajmują się biohakerzy – nieinwazyjnym poprawianiem swojego zdrowia różnymi metodami.
Zapytasz czym biohacking różni się od zwykłego dbania o zdrowie?
Otóż w biohackingu chodzi o kompleksowe podejście do dbania o zdrowie i wykorzystanie również w tym celu technologii i mądrej suplementacji. Okazuje się, że byłem biohakerem zanim dowiedziałem się, że istnieje takie określenie. Dlaczego? Bo:
Jest szereg czynności, które codziennie wykonuję, a dzięki którym mój dzień nie dość że świetnie się zaczyna to przebiega w sposób spokojny i pełen energii. Oto on:
Woda z niewielką ilością octu jabłkowego Olinii lub opcjonalnie soku z cytryny z rana to świetny sposób na przyspieszenie metabolizmu. Ja przygotowuję taką „wodę” wieczorem i wkładam do lodówki na rano.
Nie chcę rozwodzić się dzisiaj nad każdym z tym punktów, bo długość tego wpisy zniechęciłaby najwytrwalszego Czytelnika.
Napiszę tylko, że zmiana porannych nawyków potrafi zdziałać cuda – z człowieka zmęczonego, budzącego się z tzw. „brain fog” przysypiającego wieczorami w czasie zabawy z dziećmi stałem się gościem, który potrafi każdą minutę dnia zamienić w coś wartościowego.
Część z powyższych czynności daje efekty w dłuższej perspektywie, ale jest kilka takich, które wdrożonych od ręki odwdzięcza się natychmiastową zmianą. Mam na myśli – picie szklanki wody, spacer/aktywność po przebudzeniu i pełnowartościowe śniadanie. Szczególnie zmiana nawyków żywieniowych zaraz po przebudzeniu w moim przypadku dała najlepsze i najszybsze zmiany.
Czytaj również: Czy karmienie dzieci metodą BLW jest dla ojców?
Odpowiem na pytaniem na pytanie – to zależy czy mam czas czy nie.
Pewnie znasz przysłowie, że śniadanie jedz jak król, obiad jak książę, a kolację jak żebrak i jest w tym dużo racji.
Jednak są takie sytuacje, że pomimo porannej rutyny im bliżej wyjścia z domu tym coraz bardziej realna staje się katastrofa i spóźnienie. Każdy rodzic wie o czym mówię. Ale bycie w niedoczasie to nie powód, żeby rezygnować ze śniadania i ratować się drożdżówką czy batonem w środku dnia.
Dlatego przygotowałem również super-szybkie i mega zdrowie rozwiązania dla zabieganych
Ulubione śniadanie kiedy mam czas*
Przykłady szybkich i awaryjnych śniadań
Dobrym nawykiem jest przygotowanie awaryjnego śniadania dzień wcześniej. Oszczędzi Ci to jeszcze więcej czasu, a nawet jeśli na drugi dzień ojcowski poranek będzie toczył się swoim spokojnym rytmem, awaryjne śniadanie możesz zabrać ze sobą do pracy.
*wszystkie produkty kupowane przez nas pochodzą od lokalnych rolników (przez duże R), większość posiada certyfikację BIO i EKO. Ufamy również polskim małym, rodzinnym firmom np. Olini z Wałbrzycha, Malinówka spod Zielonej Góry czy HELPA.
Śniadanie musi być kaloryczne. Ważne, by kalorie były wartościowe. Cukier jest paliwem, z którego korzysta nasz mózg i mięśnie. Zupełna rezygnacja z cukrów szkodzi po prostu zdrowiu!
Nie jestem dietetykiem, ale wychodzę z założenia, że śniadanie musi być kaloryczne i powinno obfitować w dużą ilość węglowodanów i białka. Nie mam nic przeciwko kaloriom pod warunkiem, że są to wartościowe i zdrowe kalorie. Kalorie są paliwem dla mózgu i mięśni szkieletowych, więc jeśli chcemy liczyć kalorie na początku dnia to jedyne co możemy się nabawić to głodu i szybkiego spadku energii.
A przecież ojciec dwójki dzieci musi być w gazie!
Swoje posiłki planuję więc tak, by były urozmaicone, ale zachowywały proporcje węglowodanów, białek i tłuszczy.
Dodatkowo w każdym śniadaniu staram się przemycić coś ultrazdrowego.
Nieco śmieszą mnie ludzie, którzy pytają na Facebooku ile kropli oleju z czarnuszki dziennie mają stosować. Po co zaśmiecać sobie głowę kolejnym przymusem, po co pamiętać, że rano i wieczorem trzeba wypić łyżeczkę oleju. Przecież wystarczy mądrze włączać superfood do codziennych posiłków i traktować to jako zabawę, a nie przymus.
Często tak mam, że na drugie śniadanie „chce mi się” coś słodkiego. Zamiast po snickersa, sięgam po pyłek pszczeli na łyżce miodu. Smak nie do opisania!
UWAGA! Jeśli chcesz zaopatrzyć się we wszystkie produkty o których piszę we wpisie mam dla Ciebie extra niespodziankę – KOD RABATOWY do sklepu Olinii – rodzinnej olejarni, której produkty kupowałem na długo przed tym jak pisałem bloga. Cenię sobie u nich przede wszystkim jakość surowca i niepowtarzalny smak. Wklep w koszyku POMESKUOZDROWIU i ciesz się z rabatu!
Odkąd zmieniłem swoje śniadaniowe zadziało się wiele cudownych rzeczy. Pierwsze efekty pojawiły się zaraz po tym, jak w obroty wzięła mnie ówczesna koleżanka, a dzisiejsza żona Aurelia) , czyli jakieś 12 lat temu. Uszeregowałem te zmiany w kilka kategorii – Zdrowie, Psychika, Sfera Fizyczna,
Czytaj również: Jak zaplanować posiłek dziecka w plenerze?
Ja wiem, że rozwój osobisty i coaching jest ostatnio powodem do śmiechu. Kiedy przeczytasz wszystkie poradniki o zarządzaniu sobą w czasie w 90% z nich nie znajdziesz ani jednego słowa o dzieciach, o szkole i siedzeniu do późnych godzin nad lekcjami.
Jednak we wszystkich tych self-helpowych pozycjach znajdziesz ojcowski poranek i śniadanie na samej górze listy nawyków, które warto zmienić na lepsze.
Wczesne wstawanie, choć na początku wydaje się ekstremalne to w dłuższej perspektywie daje powalające efekty.
Z czasem okazuje się, że te 2 godziny tylko i wyłącznie dla Ciebie są najlepszym okresem z całego Twojego dnia.
Poza tym mijając ludzi zmierzających do pracy czujesz niesamowitą dumę, że w przeciwieństwie do nich masz za sobą już tyle aktywności.
Do porannej rutyny przekonało mnie bardzo poruszające przemówienie Admirała amrykańskiej marynarki wojennej Williama H. McRavena.
Myślę, że będzie to idealnie podsumowanie dzisiejszego wpisu.
Enjoy!
Artur