Jeśli śledzisz mnie na Instagramie, to pewnie wiesz, że w ubiegłym tygodniu prowadziłem warsztaty na EyeCareConference 2018. To wspaniałe wydarzenie dla specjalistów i rodziców zainteresowanych zdrowiem oczu zostało zorganizowane przez Justynę Nater z blogu Dbaj o wzrok. Spotkanie z tą wspaniałą kobietą, jak i całe wydarzenie bardzo mnie zainspirowało. Mnie zawsze ciekawiło jak widzi noworodek! Albo jak wybrać dobre okulary dla dzieci?
Do tego stopnia, że postanowiłem porozmawiać z Justyną na temat rozwoju wzroku u maluszków. A że dziewczyna kocha swoją pracę, to o wzroku może mówić bez końca. Wyszedł więc z naszej rozmowy bardzo pokaźny materiał. Zachęcam Cię, żebyś przeczytał ten wywiad od deski do deski. Nie daj Boże nie scrolluj w dół ani jednego wersu! Z wywiadu dowiesz się:
Chciałem jeszcze tylko wtrącić, że niebawem przygotuję relację z EyeCareConference 2018. Nie przedłużam już i oddaję głos Justynie!
Jestem optometrystą, a z wykształcenia również optykiem okularowym, ale obecnie jednak bardziej pracuję jako optometrysta niż jako optyk.
Optometrysta to taki zawód, którego nazwę może w pierwszej chwili trudno zrozumieć, czy zapamiętać. Staje się to łatwiejsze, kiedy rozbijemy sobie to słowo na dwa człony: opto – metrysta. Często optometryści myleni są z optykami lub okulistami. Natomiast zarówno optometrysta, okulista, jak i optyk, to trzy inne zawody. Chociaż uzupełniamy się oczywiście swoimi zadaniami. Optometrysta zajmuje się przede wszystkim usprawnianiem procesu widzenia, pomiarami. Jest to między innymi dobór korekcji okularowej, dobór soczewek kontaktowych, pomocy dla słabowidzących, planowanie i przeprowadzanie terapii widzenia. Ale również wykonywanie badań pomiarowych, takich jak np. topografia rogówki.
W swojej kilkuletniej praktyce zawodowej pracowałam już w wielu miejscach. W centrum okulistycznym zajmującym się laserową korekcją wzroku, na oddziale okulistycznym w szpitalu oraz w gabinecie optometrycznym salonu optycznego. Miałam również pracować w firmie zajmującej się produkcją soczewek okularowych, a wiele lat temu jeszcze podczas studiów z optyki- w szlifierni soczewek. To właśnie tam wykonywaliśmy po kilkadziesiąt par okularów korekcyjnych dziennie. Obecnie poza pracą w gabinecie optometrycznym, pracuję również w Zarządzie Polskiego Towarzystwa Optometrii i Optyki oraz piszę bloga Dbaj o wzrok. Doprowadziło mnie to również do tego, że prowadzę wykłady i szkolenia oraz współpracuję z wieloma markami w branży. Postawiłam sobie za cel, przekonanie naszego społeczeństwa do regularnych badań wzroku i nie odpuszczę, dopóki tego nie osiągnę. ?
Mogę się założyć, że ten artykuł pochodził ze Stanów Zjednoczonych, prawda? Rozumiem, że mówiąc „tak dobrze”, pytasz o to, czy faktycznie zarabiamy takie „kokosy”. No cóż. To zależy kto i gdzie pracuje. Optometrystę spotkasz w szpitalu, klinice, centrum okulistycznym, salonie optycznym, sieci optycznej czy prywatnym gabinecie. Ale sporo optometrystów nie praktykuje w gabinecie, tylko np. pracuje w biurze firmy z branży optycznej. Zarobki są naprawdę bardzo różne i bardzo zróżnicowane.
Jest to na pewno zawód potrzebny, ale jednocześnie na pewno nie bylibyśmy w czołówce najlepiej płatnych zawodów w Polsce, gdyby taki ranking powstał. Tak mi się przynajmniej wydaje. Zawsze powtarzam, że jak się kocha swoją pracę i poświęca dla niej swój czas i zaangażowanie, to zwykle przekłada się to na wysokość wynagrodzenia. Chociaż patrząc na własne zarobki, gdzie wiele rzeczy robię totalnie za darmo, to można by polemizować. A tak zupełnie szczerze mówiąc – jest to taki zawód, że za wykonywaną pracę da się spokojnie i bezpiecznie żyć.
KOMFORTOWE WIDZENIE! Opiekę nad jego wzrokiem. Już w pierwszym pytaniu opisałam mniej więcej, czym się zajmujemy, jako optometryści, ale w największym skrócie mówiąc, jesteśmy właśnie od tego, żeby nasi pacjenci widzieli komfortowo i na tyle wyraźnie, na ile jest to możliwe.
Czytaj również: Krople do oczu- jak wybrać?
Rozwój widzenia u dzieci to bardzo rozbudowany proces, o którym mogłabym opowiadać godzinami, ale to co najważniejsze możemy spróbować podsumować w kilku zdaniach. Przede wszystkim dziecko, które się rodzi nie widzi zbyt dobrze, nie odróżnia twarzy, najczęściej ma zamknięte oczy. Chociaż źrenice dziecka reagują na światło już około 30 tygodnia ciąży.
Świadomość odbieranego obrazu, interpretacja informacji wzrokowych rozwija się w pierwszych 3 miesiącach od urodzenia. Po tych 3 miesiącach nieskoordynowanych ruchów oczu oraz zezowania oczy zaczynają ustawiać się prawidłowo, równolegle. W pierwszym miesiącu dziecko będzie zwracało uwagę głównie na źródła światła, będzie odwracało głowę w ich kierunku. Jeśli chodzi o typowy kontakt wzrokowy, to zaczyna się on wykształcać około 6-8 tygodnia życia.
Po tym czasie dziecko zaczyna się też do nas uśmiechać i powoli wodzić wzrokiem za różnymi przedmiotami w poziomie i w pionie. Już nie tylko światło jest interesujące, ale również właśnie przedmioty w ruchu.
Na siatkówce każdy z nas posiada tak zwaną plamkę żółtą, która jest centrum siatkówki i odpowiedzialna jest za widzenie centralne, bo to w niej skupiają się promienie światła wpadającego do naszych oczu przez źrenicę, kiedy na coś patrzymy. Wszystko co znajduje się dookoła nas widzimy właśnie dlatego, że odbija się od tego światło. Moim zdaniem to naprawdę niesamowite prawa fizyki.
To miejsce widzenia centralnego zaczyna się rozwijać u dziecka w kolejnych 3-4 miesiącach. To samo z widzeniem przestrzennym, którego rozwój powoduje, że dziecko zaczyna interesować się np. swoimi rączkami, które wkłada do ust. Na tym etapie dziecko nie umie jeszcze do końca skupić się na dłużej na jednym punkcie, dlatego często zmienia kierunek spojrzenia i rozgląda się dookoła.
Po siódmym miesiącu życia maluszek zaczyna już oglądać obrazki w książeczkach i po kilku tygodniach ma już całkiem nieźle rozwiniętą czułość na kontrast. (O ile ma do czynienia z kontrastowymi przedmiotami, a nie jest przez cały czas otaczane pastelowymi, nieodróżniającymi się od siebie niczym przedmiotami.)
Pierwsze badanie okulistyczne i optometryczne powinno być wykonane mniej więcej w 4-6 miesiącu życia. Najlepiej wybrać się do specjalisty, który zajmuje się takimi maleństwami, bo już ostatnio docierały do mnie informacje, że ktoś gdzieś właśnie od specjalisty usłyszał, że 4 miesiące to za wcześnie. NIE, to nie jest za wcześnie, to TEN MOMENT, kiedy w przypadku problemów ze wzrokiem, jest jeszcze szansa, żeby zadziałać i pomóc.
Czytaj również: Leki u dzieci- jak działają?
Jest sens i to spory. Mnie trochę martwią rodzice, którzy w pokoikach dla dzieci i ich najbliższej przestrzeni, stawiają wyłącznie na pastelowe kolory… Bo pokoik dziewczynki tak słodko i pięknie wygląda cały w różu i bieli, a pokoik chłopca w błękicie…
Oczywiście można sobie tak pomalować ściany albo kupić taką pościel, dywanik, różne elementy. Ale nie przesadzajmy proszę z tą kolorystyką. Oczy dziecka muszą mieć jakieś bodźce, na których mogą się nauczyć zwracania swojej wzrokowej uwagi. W poprzednim pytaniu mówiłam o rozwoju czułości na kontrast – ona się nie rozwinie, jeśli nie będzie miała takiej możliwości. Oczywiście nie chodzi też o to, żeby nagle dziecko położyć w czarno-białym pokoju z kontrastowymi paskami i obrazkami na wszystkim, co go otacza. Każda skrajność jest zła. Jednak ważna jest stymulacja mózgu do interpretowania wrażeń wzrokowych.
Ostatnio na szkoleniu z terapii widzenia, usłyszałam bardzo ciekawą rzecz od naprawdę bardzo mądrego amerykańskiego profesora z wieloletnim stażem i doświadczeniem. Jego zdaniem błędem może być stawianie łóżeczka dziecka przy ścianie. Bo wtedy bodźce wzrokowe są tylko po jednej stronie – a drugie oko ich nie ma, bo od ściany nic się nie dzieje. Często to oko „od ściany” rozwija się słabiej i wolniej niż to drugie. Wielu uczestników szkolenia ta informacja zaskoczyła, bo człowiek w codziennym życiu tak naprawdę nie zawsze się zastanawia nad tego typu rzeczami.
Bardzo dobrze, że wreszcie jest boom! Nareszcie! Wiesz, okulary przeciwsłoneczne nie są po to, żeby pomóc przeżyć, tylko po to, żeby promieniowanie UV nie uszkadzało struktur oczu. Dlatego my żyjemy
Niestety efekty działania tego promieniowania nie ujawniają się od razu. Chyba, że popatrzymy na słońce przez chwilę, to wtedy od razu możemy sobie przypalić siatkówkę (śmiech). Struktury oczu dzieci są zdecydowanie bardziej wrażliwe, bardziej przezierne i w większym stopniu przepuszczają promieniowanie UV do siatkówki, niż w przypadku oczu dorosłych. Trzeba je chronić.
Mnie bardziej martwi „obalanie mitów” przez innych specjalistów, że dzieci nie powinny nosić okularów przeciwsłonecznych. O ochronie UV pisałam niedawno obszerny tekst. To nie jest tak, że dzieci „powinny albo zupełnie nie powinny” nosić okularów przeciwsłonecznych – tylko należy znaleźć złoty środek. Oczywiście nie będziemy zakładać okularów przeciwsłonecznych maleństwu w wózku – tam wystarczy parasolka, daszek, cień, unikanie nasłonecznionych miejsc.
Oczy dziecka dla prawidłowego rozwoju potrzebują światła dziennego, jeśli im to światło odetniemy, nie rozwiną się odruchy źreniczne, czy fotoreceptory na siatkówce. Bezsprzecznie światło jest dla dziecka ważne. Ale kiedy zaczyna ono samopas biegać, zadbajmy chociaż o czapkę z daszkiem, a na plaży np. parasol. Dbajmy o odpowiedni cień i upewnijmy się, że promienie słoneczne nie odbijają się od jakiejś powierzchni w otoczeniu i nie rażą dziecka prosto w oczy. Bo niestety promienie UV odbijają się od powierzchni w różnym stopniu. To między innymi dlatego, wyjeżdżając zimą na narty nasza twarz jest często opalona „na mahoń”, bardziej, niż gdybyśmy położyli się na plaży na tyle samo godzin. Dlatego, że skóra otrzymuje prawie dwukrotną dawkę UV, ze względu na odbicie promieni od białego śniegu. Tak to niestety wygląda.
Często widzi się dzieci siedzące w spacerówkach…rodzice w okularach, a dziecko mruży oczy – nie robimy tego sobie, nie róbmy i dziecku. Okulary przeciwsłoneczne na pewno przydadzą się dziecku właśnie na plaży, nad wodą, na śniegu. W zasadzie wszędzie tam, gdzie jest bardzo dużo słońca, gdzie cień nie jest wystarczający. Na etapie wózka, daszek zdecydowanie wystarczy. Kilkuletnie dziecko może nosić czapkę z daszkiem, pod warunkiem, że nie znajduje się w miejscu, w którym to nasłonecznienie jest naprawdę silne.
Złoty środek! Ale na pewno NIE WOLNO mówić, że dzieci „nie powinny” nosić okularów przeciwsłonecznych. Wiem, że są różne szkoły i tego typu artykuły często publikowane są np. przez pediatrów. Światło jest potrzebne do prawidłowego rozwoju wzroku. Jednocześnie jego zbyt duże natężenie lub promienie padające bezpośrednio do oczu dziecka, właśnie odbite od powierzchni np wody, czy śniegu – naprawdę mogą delikatnym strukturom oczu dziecka zrobić krzywdę.
Aktywność fizyczna i ograniczanie czasu spędzanego z ekranami urządzeń elektronicznych. Wiem, że dla większości rodziców wydaje się to niewykonalne, ale zawsze zachęcam, żeby nie robić tego w formie kary. Żeby po prostu pokazać dziecku lepsze i ciekawsze alternatywy niż oglądanie bajek, czy granie w gry. Dziecko wymaga stałego zainteresowania, nie uciekniemy od tego.
Jeśli zanim pokażemy mu po raz pierwszy w życiu bajkę w telefonie, pozna wiele innych ciekawych zajęć, to będzie zainteresowane tymi aktywnościami, a nie naszym telefonem
Naukowcy ostrzegają nas już ze wszystkich stron, że przez to, w jakim kierunku idzie rozwój technologiczny do 2050 roku połowa ludzi na świecie będzie miała krótkowzroczność. Niestety jedna piąta z tych osób będzie zagrożona całkowitą utratą widzenia z tego powodu.
Bardzo często różni lekarze tłumaczą, że głównym problemem obcowania dzieci z telefonami, czy tabletami itp. są problemy ogólnorozwojowe, społeczne. Tłumaczą, że na przykład nie jest to dobre rozwiązanie dla rozwoju emocjonalnego dziecka. Bo dajemy mu te bajki w restauracji, w autobusie itp. gdzie mogłoby się uczyć przebywania i relacji z innymi ludźmi… Czytam sobie czasem te artykuły i podpisuję się pod nimi, ale przeważnie nikt nie porusza w nich tematu wzroku. Nikt nie zastanawia się nad wpływem tych ekranów na oczy. Ja naprawdę nie rozumiem dlaczego tak to działa. Czemu tak wielu osobom (czy nawet rodzicom, którzy to widzą) nie przeszkadza, że dziecko trzyma telefon w odległości 15cm od twarzy.
Jak te oczy mają się prawidłowo rozwijać, jeśli cały czas dostają informację „Ok, musimy wyraźnie widzieć w obrębie 15-40cm, dalej nie trzeba”???
No skoro „dalej nie trzeba”, to na dal możemy widzieć niewyraźnie… i mamy słynną krótkowzroczność.
Czytaj również: Krople do nosa u dzieci
Oczywiście temat rozwoju, czynników go wywołujących i tego jak sobie radzić z postępem krótkowzroczności jest wiele. To kolejny temat rzeka, ale naprawdę – nie fundujmy dzieciom czegoś takiego. One teraz nie są tego świadome, za kilka lat w złości powiedzą nam, że to nasza wina. Bo nie powiedzieliśmy im, że nie można tak często, długo i blisko wpatrywać się w ekran telefonu.
Nie mówiąc już o emitowanym przez ekrany elektroniczne wysokoenergetycznym świetle niebieskim. Uszkadza ono struktury oka i może spowodować zwyrodnienia siatkówki i plamki żółtej. AMD – starcze zwyrodnienie plamki, dotyczy dzisiaj jak sama nazwa wskazuje, głównie osób starszych. To się może zmienić. Na nasze własne życzenie… A wiele problemów już dotyka coraz młodsze osoby. Dawniej problemy z suchym okiem zaczynało się odczuwać dopiero w pewnym wieku. Dzisiaj Zespół Suchego Oka zaczyna dotykać również dzieci! Dlaczego? Dlatego, że korzystając z urządzeń elektronicznych zapominamy (tak, my dorośli również) o mruganiu. Kiedy nie mrugamy, zaczynają się problemy z wydzielaniem łez…
Warto uczyć dzieci od małego, że najważniejsze w pracy wzrokowej w bliskich odległościach są systematyczne przerwy i kilkuminutowe patrzenie gdzieś w dal oraz oczywiście świadome mruganie. Zawsze, kiedy mówię o świadomym mruganiu, pierwsza reakcja odbiorcy to zdziwienie – bo opowiadam o jakichś bardzo trywialnych rzeczach. Przecież wszyscy mrugamy. To sprawdźcie teraz sami, ile razy mrugacie rozmawiając ze znajomym, a ile razy, czytając tekst w telefonie. Wartość mrugnięć na minutę spada z kilkudziesięciu do nawet kilku. Dlatego tak ważne jest „świadome mruganie”, czyli po prostu pamiętanie o tym, żeby regularnie mrugać, podczas pracy wzrokowej. Czy to podczas przeglądania zdjęć na instagramie, czy czytania książki, pisania artykułu itd itd. To naprawdę ważne – i dotyczy również dzieci. Ja naprawdę chciałabym, by wszyscy wokół nie musieli zastanawiać się jakie okulary dla dzieci wybrać.
Odpowiem trochę prowokacyjnie – nie wybierać dziecku odpowiednich oksów. Pozwolić dziecku wybrać. Oczywiście nie mówię o maluszkach, które są np. po operacji zaćmy wrodzonej. Wtedy to oczywiste, że to my, wraz z optykiem i optometrystą, czy okulistą wybieramy odpowiednią oprawkę. Najlepiej bardzo komfortową, taką, która dobrze trzyma się główki dziecka, nie zsunie się z twarzy. Są w tej chwili naprawdę oprawki nawet dla tych kilkumiesięcznych maleństw, wykonane z elastycznych gumowych materiałów. Zapewniają dziecku komfort widzenia i swobodę.
Jeśli chodzi o starsze dzieci, takie które już współpracują i potrafią wyrażać swoje emocje i potrzeby, to naprawdę warto pozwolić dziecku wybrać samodzielnie. Najlepszym miejscem w tym celu są salony optyczne, które są przystosowane do dzieci. Półki znajdują się na wysokości dziecięcych oczu, wystrój jest odpowiedni i budzi zainteresowanie dziecka.
Ważna jest też obsługa w salonie. Dziecku musi czuć się swobodnie, musi wiedzieć, że okulary nie są żadną formą kary . Jeśli wybierze oprawę, która będzie się mu podobała, a same soczewki korekcyjne sprawią, że będzie widziało znacznie lepiej niż bez okularów – to na pewno będzie te okulary lubiło nosić. Warto również postawić na bardziej wytrzymałe materiały samych soczewek okularowych. Takie, które są odporne na ewentualne uderzenia, czy zgniecenia. Okulary dla dzieci, poza tym, że mają się podobać głównie właśnie im, a nie nam – powinny być wytrzymałe, lekkie. A do tego dobrze dopasowane do twarzy.
To bardzo ważne. Jeśli nie zadbamy o to, żeby nie spadały dziecku z nosa lub żeby nie cisnęły za uszami, czy na nosie właśnie, to bardzo szybko uzyskamy efekt odrzucenia. Nikt z nas nie chciałby nosić niewygodnych okularów – tym bardziej dziecko nie będzie miało na to ochoty.
W kontekście okularów korekcyjnych – i to nie tylko dla dzieci, ale i dla dorosłych, nie ma sensu robić takich porównań. Czy lepszy jest produkt za 300zł, czy za dwa razy więcej? Wszystko zależy od potrzeby wzrokowej danej osoby, wyników badania, samej oprawki, materiału soczewek okularowych… Już w przypadku samej oprawy mamy dużą rozbieżność cenową, a rodzaj soczewek okularowych i technologii oraz materiału, z którego będą wykonane, dodatkowo mocno wpływa na ostateczny koszt.
W przypadku okularów im lepsza jakość i wykonanie, tym wyższa cena. Na pewno oprawy z lżejszego materiału mogą być droższe od tych najbardziej podstawowych. Te ostatnie mogą być za ciężkie lub niewygodne dla dziecka. Soczewka okularowa ze zwykłego podstawowego materiału będzie tańsza od tej bardziej wytrzymałej i np. cieńszej z materiału lepszego – a co za tym idzie, droższego. Naprawdę nie da się jednoznacznie określić co w danej sytuacji będzie korzystniejsze. Trzeba zaufać optykowi, który powinien nam odpowiednio doradzić. I robi to zazwyczaj na podstawie przedstawionych wyników pełnego i profesjonalnego badania wzroku oraz potrzeb wzrokowych dziecka. Okulary dla dzieci trzeba dobierać indywidualnie po prostu w zgodzie z jego potrzebami i preferencjami!
Szczerze? Chyba nie potrafię. To tak, jakbyś mnie teraz zapytał, czy mogę polecić jedną firmę opraw okularowych dla dorosłych. Jest ich cała masa. Różne salony optyczne, mają różny asortyment. Obecnie oprawki okularowe dla dzieci są już naprawdę komfortowe, ładne i urozmaicone. Niektóre są nawet wzorowane na popularnych bajkach np. z ulubionymi bohaterami dzieci. Sama dostaję oczopląsu, kiedy trafiam na przykład na targi optyczne. Producentów opraw okularowych jest bardzo dużo i to bardzo dobrze, bo dzięki temu mamy wybór. Najważniejsza porada, jakiej w tym przypadku mogę udzielić, to ta dotycząca miejsca zakupu.
Absolutnie zawsze należy kupować okulary i dla siebie i dla dziecka WYŁĄCZNIE w salonach optycznych. Nie na bazarkach, nie w sklepach, których nazwy nie będę wymieniać, gdzie można znaleźć wszystko od temperówek, po przyprawy, spinacze, notesy, po właśnie okulary korekcyjne. Bardzo Was proszę, nie kupujcie takich okularów. Zwłaszcza swoim niczego nieświadomym dzieciom, które zdane są na Wasze wybory. Okulary korekcyjne to wyrób medyczny, kupujemy je tylko z zaufanego źródła, czyli w salonie optycznym. Żadne Chiny nie wchodzą w grę. Gotowymi okularami, wiszącymi na wieszaczku możemy bardzo mocno skrzywdzić dziecko, siebie zresztą również.
Nie ma za co. Bardzo się cieszę, że mogliśmy porozmawiać. Sam wiesz, że o wzroku mogę rozmawiać 24 godziny na dobę i 7 dni w tygodniu 😉
Uff. Spora dawka wiedzy, co? Czy wybrałeś już okulary dla dzieci? Ten wywiad to tylko namiastka tego, co znajdziesz u Justyny na Dbajowzrok.pl Dla mnie jest niekwestionowanym ekspertem w dziedzinie zdrowia oczu. Do tego opowiada o tym w sposób bardzo przyjazny dla przeciętnego człowieka! Zobacz sam jaką ciepłą i miłą osobą jest na co dzień.
https://www.instagram.com/p/Bo_d8BaAOeJ/?taken-by=dbajowzrok
Zakładam, że jesteś rodzicem (oni najczęściej odwiedzają mojego bloga) i tematy zdrowia dzieci są dla ciebie na czasie. Rzuć okiem jakie wpisy przygotowałem dla Ciebie w tej tematyce. Myślę, że są bardzo praktyczne. A ty jak uważasz?
Póki co uciekam!
Trzymaj się
Artur