W ostatnim czasie sporo mówi się o konieczności spożywania świeżych owoców i warzyw każdego dnia. Nic więc dziwnego, że nowa piramida żywienia kładzie nacisk na zrównoważoną i różnorodną dietę, zachęcając do spożywania większej ilości warzyw, owoców, orzechów i pełnoziarnistych produktów zbożowych. Ich odpowiednia podaż jest kluczowa w bilansowaniu diety małego dziecka. Od niej bowiem zależy często bezpośrednio kondycja błon śluzowych i układu immunologicznego, a więc struktur, które odpowiadają adekwatną odpowiedź organizmu dziecka na kontakt z patogenem. Niedawno w Polsce pojawił się w sprzedaży zupełnie nowy surowiec immunostymulujący – oliwnik baldaszkowy. I o nim dzisiaj napiszę kilka zdań.
Partnerem tego wpisu jest LIOFORTE – producent polskich, owoców liofilizowanych premium przetwarzanych w całości, bez użycia mikrofal. Nasza wspólna akcja edukacyjna w ramach “Owocu miesiąca” wiosną i jesienią to już tradycja. W ramach naszych działań ja dzielę się z Wami wartościową wiedzą, a wy korzystacie ze specjalnie przygotowanego kodu rabatowego ARTUR15LIOFORTE. Tym razem nie ma żadnych dodatkowych warunków i “haczyków” – rabat obowiązuje na cały asortyment owoców, jest wyższy niż standardowe 10% i w koszyku wcale nie musi znaleźć się owoc miesiąca. Takie warunki mogą się nie powtórzyć! Korzystajcie – macie na to cały luty!
Rozmawiając z Wami często spotykam się z problemem małego urozmaicenia codziennego żywienia dzieci. I nie chodzi nawet o urozmaicenie w rozumieniu zróżnicowanej, zbilansowanej diety, bo z tym w polskich domach jest coraz lepiej. Mam raczej na myśli sytuacje, gdy dieta jest zbilansowana, ale maluchy zaczynają narzekać na powtarzające się dania. Dotyczy to szczególnie przekąsek między posiłkami. Moi chłopcy choć mają dobrze urozmaiconą dietę zwracają mi czasem uwagę, że do lasu znowu zabieram zawsze sprawdzony zestaw przekąsek – liofilizowaną malinę, twarożek i termos z ciepłą ziołową herbatą. A im się już jedzenie malin, jeżyn, czarnej porzeczki i bananów zwyczajnie zaczyna nudzić. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że podobnie jak w przypadku dorosłych również wśród dzieci można znaleźć osoby, które wolą sprawdzone przekąski, nie przepadają za zmianami, a wręcz boją się próbowania nowych rzeczy. Nie mniej jednak pokazywanie nowych rzeczy i zachęcanie do ich próbowania to ważny element nauki naszych pociech zdrowego i sprzyjającemu dobrostanowi odżywiania.
Jeśli więc mamy już powoli po kokardy jabłek, malin, jeżyn i bananów możemy spróbować czegoś zupełnie nowego – a mianowicie owoców oliwnika baldaszkowego (Elaeagnus umbellata). Oliwnik baldaszkowaty, został sprowadzony do Ameryki Północnej w 1830 roku z Chin i Japonii. Jego żółte i czerwone owoce stanowią pożywienie dla ptaków, dzięki czemu krzew łatwo rozprzestrzenił się globalnie, włączając w to Europę.
Zanim zabiorę się za wypunktowywanie składu fitochemicznego oliwnika i pochylę się nad jego właściwości prozdrowotnymi, chciałbym zachęcić Cię do jego spróbowania używając innego argumentu. Warto sięgnąć po owoce oliwnika przede wszystkim dlatego, że jest to krzew bardzo mało wymagający. A to oznacza to, że jego uprawa nie wymaga stosowania nawozów, a on sam jest bardzo odporny na zanieczyszczenia powietrza. Co więcej oliwnik baldaszkowy ma zdolność samonawożenia i świetnie nadaje się do rekultywacji gleb.
Drobne, podłużne, żółto-czerwone owoce zawierają przede wszystkim sporo flawonoidów, fenoli, alkaloidów i steroli. Ze składników mineralnych na uwagę zasługuje wysoka zawartość potasu, sodu, fosforu, wapnia i magnezu. Jeśli chodzi o makroskładniki to jak na prawdziwy owoc przystało znajdziemy w nim sporo fruktozy, glukozy, białka oraz kwasów tłuszczowych (kwas palmitynowy, oleinowy i lignocerowy).
Dojrzały, soczysty pomidor po przetworzeniu uchodzi za jedno z najlepszych źródeł silnego przeciwutleniacza, jakim jest likopen. Tymczasem miąższ owoców oliwnika zawiera nawet kilkunastukrotnie wyższe stężenie likopenu (ok. 60mg/100g) od owoców pomidora (3-5 mg/100g).