Koronawirus zmienił w naszym życiu bardzo wiele, pomimo, że prawa epidemii są dla wielu jeszcze niejasne. Myślę, że jej historię będziemy przypominać naszym dzieciom, a potem opowiadać swoim wnukom. Należę do osób, które w każdej sytuacji starają się doszukiwać choćby odrobiny, choćby cienia czegoś dobrego. Pomimo widoku trumien w telewizji, lęku o swoje dzieci, zamartwiania się nad zwykła codzienną rodzicielską logistyką, zakazu poruszania się, pustych, głuchych ulic pojawienie się koronawirusa wyzwoliło w większości z nas mnóstwo pozytywnej energii i solidarności.
Widok harcerzy robiących zakupy dla seniorów, dzielnych szwaczek szyjących maseczki, pracowników przedszkoli przygotowujących zdalne zajęcia dla najmłodszych, wreszcie internetowych zrzutek na sprzęt dla medyków czy balkonowych imprez dla zamkniętych we własnych domach ludzi naprawdę dodawał otuchy i koił nerwy.Niestety jestem świadomy, że pandemia pokazała również drugie oblicze człowieka – chciwego, chcącego wzbogacić się na kryzysie, roszczeniowego kłócącego się o swoje miejsce w kolejce czy egoistycznego mającego w poważaniu życie i zdrowie innych osób.
Przyznam szczerze, że w ostatnim czasie zaobserwowałem właśnie masowe ujawnianie się takich osób. Osób, które olewają noszenie maseczek czy dezynfekcję rąk i karmią się spiskowymi teoriami o tym, że pandemia to fikcja i mistyfikacja. Na ulicy daje się odczuć złudną euforię – ludzie przechadzają się po sklepach z opuszczoną na brodzie maską, w kolejkach do kas znowu każdy wchodzi każdemu na plecy,a skwery, parki znowu stały się “miejscówkami” dla imprezującej młodzieży.
Czytaj również: Jakie błędy w czasie pomiaru temperatury popełniają służby?
Mam wrażenie, że niebezpiecznie oswoiliśmy się koronawirusem i po okresie porządnej dyscypliny uwierzyliśmy, że to już po, że to już nas nie dotyczy, że może to już przechorowaliśmy, że na Youtubie powiedzieli, że COVID-19 to kłamstwo. Niestety historia poprzednich epidemii powinna być dla nas cenną lekcją.
Niestety wielu z nas dosyć opacznie wzięła sobie do serca słowa Ernesta Hemingwaya, że “Szczęście to po prostu dobre zdrowie i zła pamięć”.
A uważam, że warto sobie tą historię dobrze prześledzić. Świetną ku temu okazją jest lektura książki Prawa epidemii Adama Kucharskiego wydanej nakładem Wydawnictwa Relacja, którą od kilku dni noszę ze sobą dosłownie wszędzie. Książka wywarła na mnie ogromne wrażenie. Jest napisana prostym, zrozumiałym dla przeciętnego obywatela popularnonaukowym językiem. Choć nie dotyczy ona trwającej nadal ogólnoświatowej pandemii COVID-19 to pozwala spojrzeć na nią z zupełnie nowej perspektywy.
Czytaj również: Jak prawidłowo obchodzić się z maseczką + najczęstsze błędy
Nie jest to nudna akademicka książka zawierająca suche dane medyczne czy epidemiologiczne, lecz pasjonująca relacja z wybuchów niedawnych epidemii – wirusa zika, ebola, SARS czy pandemii grypy w Wielkiej Brytanii. Na uwagę zasługuje fakt, że autor jest matematykiem i epidemiologiem, dzięki czemu na każdej kolejnej kartce książki dochodzi o oszałamiających wniosków. Ale to nie wszystko! Matematyk ze swojsko brzmiącym nazwiskiem jest mówcą prestiżowych prelekcji TED, których jestem psychofanem. Poniżej wrzucam jedną z takich prelekcji dotyczącą kontrolowania pandemii. (W opcjach można ustawić polskie napisy)
Adam Kucharski przekonuje, że podobnymi prawami co rozprzestrzenianie epidemii rządzą się również inne zjawiska współczesnego świata jak rozlewanie się kryzysów gospodarczych, przekazywanie sobie fake newsów, a nawet zyskiwanie popularności w mediach społecznościowych. Każda teza podpierana jest bardzo ciekawymi przykładami, wynikami badań, wykresami i twardymi dowodami naukowymi.
W zasadzie dla każdego z nas, bo zarówno ty i ja siedzimy w tym razem. Wszyscy muszą nauczyć się jak żyć w czasie pandemii – bez względu czy jesteśmy w trakcje jej kulminacji czy wygaszania. Możemy się nauczyć dobrych nawyków nie za sprawą gadających głów ze szklanego ekranu, ekspertów z ulicy czy mediów społecznościowych, ale właśnie dzięki takim książkom i zdrowemu rozsądkowi.
Dopóki będziemy bezrefleksyjnie podporządkowywać się woli rządzących, dopóty noszenie maseczek czy zachowanie dystansu społecznego będzie tylko ciążącym przymusem. Dzięki błyskotliwemu matematykowi z każdą kartą tej książki rozumiemy coraz lepiej mechanizmy pandemii, wykorzeniamy płytkie przekonania, a nowe nawyki stają się nie obowiązkiem, ale naszą tożsamością.
Czytaj również: Recenzja świetnej książki dla zabieganych ojców
Jednym z najbardziej znanych przykładów zaraźliwości społecznej jest ziewanie, jest to też jedna z najprostszych do badania form zaraźliwości społecznej. Organizując eksperymenty laboratoryjne w kilku badaniach, przeanalizowano co sprawia, że ziewanie się roznosi. Charakter relacji społecznych wydaje się dla transmisji szczególnie ważny: im lepiej kogoś znamy, tym bardziej prawdopodobne, że zarazimy się od niego ziewaniem.
Proces transmisji jest też szybszy, a opóźnienie w ziewaniu krótsze u członków rodziny niż u znajomych. Ziewnij w towarzystwie obcej osoby, a masz poniżej 10 procent szans, że się zarazi – ziewnij przy członku rodziny, a zarazi się mniej więcej o połowę szybciej.
Współczynnik reprodukcji (R) to liczba nowych infekcji, którą zgodnie z naszymi oczekiwaniami spowoduje przeciętnie typowa zakaźna osoba. Niektóre choroby mają stosunkowo niski współczynnik R. Dla pandemii grypy wynosi on z reguły 1-2, czyli mniej więcej tyle samo co dla wirusa ebola na wczesnych etapach epidemii w Afryce Zachodniej w latach 2013-2016.
Każdy chory na ebolę przekazał wirusa średnio dwóm innym osobom. Wirus SARS, który wywołał epidemię w Azji na początku 2003 roku miał R równie 2-3. Ospa prawdziwa, wciąż jedyna iniekcja ludzka, którą udało się wyeliminować, miała w całkowicie podatnej populacji R równie 4-6. Ospa wietrzna ma trochę wyższe 6-8. Jednak liczby te są niskie w porównaniu z tym, do czego zdolna jest odra. W całkowicie podatnej społeczności jedna osoba chora na odrę potrafi doprowadzić średnio do ponad 20(!) nowych infekcji.
Niestety czasem ciężko się zorientować, ile osób wciąż jeszcze jest podatnych na zachorowanie. To częsty problem podczas analizy epidemii: w początkowej fazie wzrostu trudno się zorientować na jakim jesteśmy etapie. W przypadku epidemii chorób zakaźnych wiele zależy od tego, ile infekcji ujawni się jako zachorowania. Załóżmy, że większość zakażeń nie jest zgłaszanych. Oznacza to, że na każdy przypadek, który zaobserwujemy przypadnie wiele innych, nowych infekcji, zmniejszając tym sam liczbę osób, które wciąż są podatne na chorobę.
Jednym ze sposobów rozwiązywania tego problemu jest pobieranie i badanie próbek. Jeżeli większość się już zaraziła i wykształciła odpornośc na chorobę, jest mało prawdopodobne, by epidemia trwała dużo dłużej. Oczywiście nie zawsze da się zebrać dużą liczbę próbek w krótkim czasie. Z definicji nie może dojść do większej liczby zakażeń niż mamy osób w populacji.
Co tu dużo mówić – książka jest naprawdę świetna.
W ogóle uważam, że opinie o otaczającej nas rzeczywistości i własny światopogląd znacznie lepiej jest budować czytając właśnie takie książki.
Książki ludzi, którzy są praktykami, są w centrum wydarzeń i mają wszelkie kompetencje do tego, by wypowiadać się w danym temacie.
Zresztą sam zobaczysz, że po lekturze Prawa Epidemii Adama Kucharskiego wypowiedzi “ekspertów” w telewizyjnym studio czy programach informacyjnych będą trącić banałem, powierzchownością i zerową wartością.
Prawa Epidemii możesz kupić w sieci. Na przykład bezpośrednio w wydawnictwie Mamania czy Relacja.
Zdrowia przede wszystkim
Artur