Artur Rakowski - Po męsku o zdrowiu

Projekt Produktywność – recenzja

Projekt Produktywność – recenzja książki

Dzisiaj przy okazji recenzji książki Projekt Produktywność, którą trzymam teraz w ręku chciałbym nieco uchylić swojej prywatności. Wielu znajomych pyta mnie o to jak to jest możliwe, że pracuję na etacie w aptece, mam własną firmę, piszę bloga, prowadzę warsztaty, występuję w mediach lokalnych i ogólnopolskich, a przy tym jestem zaangażowanym ojcem dwójki synów i mężem wspaniałej Aurelii.

Owszem jest to możliwe. I moja doba nie jest z gumy, a ja na co dzień nie klonuję się i nie przebywam w dwóch różnych miejscach w tym samym czasie 😉

Tak samo jak wszyscy ludzie żyjący na planecie Ziemia dysponuję 24 godzinami na dobę.

Może zabrzmi to jak banał, ale to, że udaje mi się połączyć do kupy wszystkie te obowiązki, a przy tym znaleźć czas dla siebie i  porządne wyspanie się jest kwestią DOBREJ ORGANIZACJI.

projekt produktywność galaktyka

Skłamałbym jednak gdybym napisał, że od zawsze byłem dobrze poukładany i zorganizowany. Skłamałbym również, gdybym stwierdził, że również dzisiaj jestem do cna produktywny. Nic z tych rzeczy – jak większość ludzi walczę z odkładaniem rzeczy na później, bezcelowym scrollowaniem Facebooka, ucinaniem sobie nic nie wnoszących do mojego życia gadek z ludźmi, których spotykam czy sprzątaniem garażu akurat wtedy, gdy muszę usiąść do papierkowej roboty. Jestem człowiekiem i nic co ludzkie, nie jest mi obce.

A bardzo ludzkim jest trwonienie czasu.

Większość moich małych sukcesów zawdzięczam…książkom!

Każdy jednak kto choć trochę śledzi mnie w Internecie wie, że punktem zwrotnym w moim życiu było przyjście na świat pierwszego syna. Wtedy w 2017 roku miałem już sporo na głowie i ledwo wyrabiałem się ze swoimi obowiązkami. Wiedziałem jednak, że opieka nad dzieckiem sprawi, że mój dotychczasowy system pracy legnie w gruzach. Panicznie więc zacząłem poszukiwać sposobów – jak lepiej zarządzać sobą w czasie, jak mądrze planować swoje działania w pracy i w domu i wreszcie jak robić więcej, w krótszym czasie.

Zabrałem się więc za ćpanie (dosłownie!) wszelkiej dostępnej wiedzy w sieci na temat produktywności. Czytałem blogi, robiłem kursy online, oglądnąłem setki filmów na Youtubie i przeczytałem od tamtego czasu wszystkie (dosłownie!) książki o produktywności, które można znaleźć w Polsce.

Nie ukrywam, że właśnie dzięki książkom z niezorganizowanego, młodego męża zawalającego terminy stałem się odpowiedzialnym (tak myślę..) ojcem dwójki synów, farmaceutą i przedsiębiorcą.

Wiem również – ile zdrowia kosztowało mnie bycie dorosłym Piotrusiem Panem z syndromem ADHD. Ile kosztowało mnie to kłótni i stresu. Dlatego więc postanowiłem przywrócić  serię recenzji książek dla ojców, które wspierałyby ich w codziennych zmaganiach z ogarnianiem życia zawodowego i prywatnego.

I nie dziw się, że recenzje książek o produktywności pojawiać się będą właśnie tu, w miejscu gdzie opowiadam po męsku o zdrowiu. W mózgu osoby roztrzepanej, chaotycznej ( i zestresowanej!)  dzieją się złe rzeczy, które później rzutują na zdrowie fizyczne (psychosomatyzacja).

Czytaj również: Fenomen poranka, czyli..

Projekt: Produktywność – Chris Bailey

Dzisiaj pierwsza odsłona nowej (starej) serii recenzji książek dla ojców. Na pierwszy ogień bierzemy się więc za “Projekt: Produktywność” Chrisa Baileya wydanej nakładem Wydawnictwa Galaktyka. Do lektury tej książki podszedłem z lekką rezerwą, bo z perspektywy osoby, która “już wszystko wie, większość technik testowała”. Mimo to zacząłem ją czytać z dużym zapałem, bo jak zwykle przy lekturze książki o zarządzaniu sobą w czasie poczułem nagły przypływ motywacji i energii (gdy połkniesz bakcyla produktywności będziesz wiedział o czym mówię).

Projekt: Produktywność – Chris Bailey – pierwsze kilkanaście stron

Już po kilkunastu pierwszych stronach książki byłem pozytywnie zaskoczony. A wszystko za sprawą tego, że książka ta odbiega daleko od większości jakie w temacie produktywności przeczytałem. Po pierwsze w przeciwieństwie do innych tego typu pozycji nie jest relacją z dotychczasowych badań psychologów, zbiorem suchych strategii czy nudnych przykładów z życia wielkich korporacji.

Projekt: Produktywność jest relacją chłopaka, który postanowił przez rok przetestować na sobie wszystkie dostępne techniki zarządzania sobą w czasie. Chris z dokładnością naukowca prowadząc całoroczny eksperyment skrupulatnie notował swoje spostrzeżenia, uwagi i zaskakujące wyniki.  To co mnie cieszy najbardziej to fakt, że autor, a zarazem bohater książki niczym nie różni się od większości trzydziestolatków mieszkających nad Wisłą – ma rodzinę, przez większą część swojej zawodowej kariery pracował na etacie, aż wreszcie postanowił pójść “na swoje”.

Szuka więc sposobu na to jak uporać się z obowiązkami dnia codziennego, rozwijać swój mały biznes i jeszcze znaleźć czas dla siebie.  Książka jest świetna jeszcze z jednego powodu. Otóż z wielką ciekawością przeczyta ją osoba, która już dobrze jest rozeznana w mądrym zarządzaniu sobą, ale również ktoś kto chce coś zmienić swoim życiu, ale nie wie od czego zacząć. Sam z wielkim zaangażowaniem czytałem Projekt: Produktywność, bo byłem ciekawy jakie techniki sprawdzają się u Chrisa i u mnie, a co nas różni.

Projekt: Produktywność – praktyczne ćwiczenia

Wartością dodaną książki są krótkie ćwiczenia na końcu każdego rozdziału. Zazwyczaj w poradnikach o produktywności na końcu rozdziału znajdziesz “pytania do przemyślenia”, a tutaj masz konkretne zadanie na najbliższe kilka dni. Są to zadania, które wymagają skupienia, ale dają dużo frajdy. Czytając książkę można dowiedzieć się wiele o swoich słabościach, a przecież nie od dziś wiadomo, że ujawnienie problemu to już połowa sukcesu w walce ze złymi nawykami.

Projekt:Produktywność – nowatorskie podejście do zarządzania sobą

Chris relacjonując swoje zmagania duży nacisk kładzie na zależność między czasem,  energią i uwagą. Wielu z nas powtarza, że “czas to pieniądz”, tymczasem autor pokazuje, że wyceniając jakąś usługę czy podejmując jakąś decyzję związaną z obowiązkami domowymi trzeba wziąć pod uwagę również koszt naszej energii i uwagi. Obala przy tym wiele mitów związanych z byciem produktywnym, krytykuje “bycie produktywnym, dla samej produktywności” oraz zmusza do przejścia od zdobywania wiedzy w tym temacie do realnego działania.

Projekt: Produktywność – przydatne narzędzia

Na każdej stronie książki znaleźć można przydatne narzędzia w walce z codziennymi obowiązkami. Większość z nich jest dostępna zupełnie za darmo w AppStore lub Google Play.  Sam po lekturze książki zacząłem monitorować czas mojej pracy, rodzinnych obowiązków, a nawet odpoczynku w aplikacji Toggl. Dzięki temu znalazłem newralgiczne punkty dnia, w których czas ucieka mi między palcami.

Czytaj również: Filozofia Kaizen, czyli mały krok, a wielkie efekty

Projekt: Produktywność – dla kogo?

Mając na uwadze tempo życia jakiego doświadczamy w naszej codzienności, chciałoby się rzec, że książka Chrisa Baileya jest dla każdego. I jest w tym dużo prawdy, ale na tą pozycję powinni przede wszystkim spojrzeć:

  • młodzi ojcowie – zwłaszcza Ci, którzy oczekują albo cieszą się już przyjścia na świat pierwszego potomka. Wg mnie dla nich to lektura obowiązkowa!
  • wiecznie zajęci – którzy są przekonani, że bycie pracusiem = bycie produktywnym. Im szybciej wyleczą się z tego przekonania – tym lepiej dla nich i ich rodzin!
  • sfrustrowani – i narzekający na permanentny brak czasu, ogrom codziennych zadań. Dzięki Chrisowi  zrozumiesz, że jeśli nie masz na jakieś zadanie czasu, oznacza, że nie powinieneś go wykonywać.
  • obeznani z tematem produktywności – znajdą bowiem w ksiażce wiele smaczków i spojrzą na niektóre strategie z zupełnie innej perspektywy.

Co może Ci dać lektura Projekt: Produktywność?

  1. nowe spojrzenie na codzienne obowiązki w pracy i w domu
  2. zupełnie inne podejście do planowania przeciętnego dnia
  3. gotowe do wdrożenia rozwiązania, która się sprawdzają
  4. oszałamiającą ilość czasu dla siebie (nawet, gdy tak jak ja jesteś ojcem dwójki synów)

Książkę możesz kupić na stronie Wydawnictwa Galaktyka – KLIK-KLIK!

Projekt: Produktywność?  – cytaty + mój komentarz

W jednym z badań pokazano, że jeśli tyrasz 60 godzin tygodniowo, to w celu wykonania dodatkowej pracy, z którą zwykle uporałbyś się w godzinę, musisz wziąć dwie nadgodziny. (…). Produktywność po 55 godzinach pracy drastycznie spada – tak bardzo, że komuś, kto wkłada w pracę 70 godzin, te dodatkowe 15 godzin nie przynosi już żadnych korzyści”. 

Nie ukrywam, że bardzo lubiłem, gdy pod nieobecność reszty mojej rodzinnej paczki dysponowałem kilkunastoma, dodatkowymi godzinami pracy. Mogłem spokojnie pracować wtedy do 18-19 i parę w godzin w sobotę. W tym czasie czułem się z pozoru świetnie – mknąłem przez kolejne zadania jak przecinak. To była jednak w dłuższej perspektywie ślepa uliczka. I nawet nie chodzi o to, że około czwartku-piątku byłem już wypompowany fizycznie i psychicznie, ale fakt, że po jakimś czasie zrozumiałem, że nadprogramowe godziny wypełniałem nic nie znaczącymi zadaniami, które musiałbym i tak wykonać dysponując mniejszą liczbą czasu. W efekcie ważne zadania nadal czekały w kolejce, a ja zajmowałem się tzw. “bieżączką”.

Według urbanistów tym co pozwala utrzymać płynność ruchu na autostradzie nie jest liczba aut albo to, jak szybko one jadą. Chodzi o…ilość miejsca miedzy samochodami. To samo tyczy się zadań, którymi zajmujesz się przez cały dzień. 

Na początku mojej przygody z produktywnością myślałem, że chodzi w niej o robienie większej ilości rzeczy, w krótszym czasie. W efekcie wiele zadań biurowych wykonywałem na autopilocie, mechanicznie i bez namysłu. Robiłem mnóstwo rzeczy bez wytchnienia. W tak napiętym grafiku nie było miejsca na potknięcie, a każde zrządzenie losu (stłuczka na ulicy, choroba dziecka czy usterka w domu) oznaczało katastrofę. Z czasem zacząłem planować tylko 60% czasu, którym dysponowałem, a zadanie pilne, ale nie ważne eliminowałem lub przekazywałem innym – dzięki temu zyskałem oddech, pole manewru i chwilę namysłu przed każdym kolejnym zadaniem.

Projekt Produktywność – konkurs!

Z racji tego, że wróciłem do formuły recenzowania książek dla ojców (i nie tylko) przygotowałem dla Ciebie ZUPEŁNIE DARMOWY egzemplarz Projektu: Produktywność Chrisa Baileya.
Wystarczy, że napiszesz w komentarzu pod tym wpisem jak tobie udaje się pogodzić obowiązkowi domowe z zawodowymi i  jak planujesz swój przeciętny dzień.  Być może  staniesz się szczęśliwym posiadaczem tej przydatnej książki.
Przekażę go bowiem osobie, która zamieści najbardziej ciekawy i inspirujący komentarz. Do dzieła!
Zgadnij, co mogę życzyć Ci dzisiaj?
Spokojnego i produktywnego dnia
Artur

 

 

Podobne wpisy

Chcesz być na bieżąco? Dołącz do newslettera

Wszystkie treści przedstawione na arturrakowski.pl mają jedynie wartość informacyjną, edukacyjną i przedstawiają osobiste opinie autorów. Pod żadnym pozorem nie mogą zastąpić indywidualnej porady farmaceutycznej, lekarskiej, położniczej, psychologicznej, ani żadnej innej. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu i polityki prywatności.