Od kilku tygodni wirus RSV nie schodzi z nagłówków portali informacyjnych.
Nic w tym dziwnego skoro w ostatnim czasie zachorowalność na infekcje wywołane przez tego wirusa znacznie wzrosła. O skali tego zjawiska świadczy fakt, że lekarze zgodnie twierdzą, że to nie epidemia COVID-19 jest teraz kłopotem, a właśnie fala zachorowań.
Problemem nie są jednak zakażenia o łagodnym przebiegu, ale te, które wymagają hospitalizowania dzieciaków. W niektórych szpitalach brakuje bowiem wolnych łóżek szpitalnych dla najmłodszych z wirusem RSV. W tym wpisie postaram się przekazać możliwie najwięcej informacji dotyczących wirusa, uspokoić część z Was oraz powiedzieć Wam co możecie zrobić, by uniknąć zakażenia.
Wirus RSV (ang. respiratory syncytial virus) jest wirusem RNA, należącym do rodzaju Pneumovirus, rodziny Paramyxoviridae. W literaturze możecie również spotkać określenie –syncytialny wirus oddechowy, które pochodzi od nazwy wielojądrzastych komórek (syncytia), które powstają podczas replikacji wirusa.
Wyróżnia się dwa typy wirusa – A i B, a każdy z nich posiada liczne serotypy.
Wirus RSV jest odpowiedzialny za zakażenia układu oddechowego u dzieci. Najczęściej wywołuje zapalenie oskrzelików (ang. bronchiolitis acuta), które dotyka najmłodszych.. Zapalenie oskrzelików w 80% jest wywoływane przez wirus RSV, ale mogą je wywołać również rhino- i adenowirusy.
Wielu z nas myli zapalenie oskrzelików z zapaleniem oskrzeli – w przypadku infekcji RSV zmiany patologiczne dotykają tych najdrobniejszych oskrzelików. Dlatego zapalenie ma ostry i często ciężki charakter, podczas gdy zapalenie oskrzeli ma zwykle łagodny charakter
Wirus RSV najczęściej infekuje niemowlęta oraz dzieci w wieku wczesnoszkolnym. Niestety w tym roku z powodu stopniowego luzowania ubiegłorocznych obostrzeń covidowych ilość zapaleń oskrzelików mocno wzrosła. Dodatkową różnicą jest to, że tym razem często chorują całe rodziny.
U dorosłych i młodzieży infekcja wirusem RSV przebiega znacznie łagodniej w porównaniu z najmłodszymi. Jednak już u osób starszych ten wirus znowu może być groźny. Zwłaszcza u tych osób, które mają znacznie obniżoną odporność i podobnie jak dzieciaki przebywają w dużych skupiskach ludzkich (domy opieki, szpitale).
Wirus RSV przenosi się drogą kropelkową oraz przez bezpośredni kontakt. Okres wylęgania wirusa trwa średnio od 4-6 dni. Objawy zapalenia oskrzelików różnią się w zależności od wieku.
Infekcja zazwyczaj ma łagodniejszy przebieg – rozwija się powoli jak każda inna infekcja układu oddechowego. Pojawia się najpierw katar, a potem kaszel. Dziecko też gorączkuje, ale gorączka nie jest za wysoka. Choroba ustępuje najczęściej po 2. tygodniach.
W tym przypadku infekcja ma znacznie ostrzejszy i cięższy przebieg. U najmłodszych dzieciaków kaszel stopniowo narasta, jest mokry, pojawia się duszność i świszczący oddech. Ma to związek z zaleganiem dużej ilości wydzieliny właśnie w tych najmniejszych oskrzelikach.
Czytaj również: Jaki jest najtańszy i najlepszy lek na odporność u dzieci?
O ile infekcja ma łagodny przebieg, samodzielnie kontrolujemy objawy i dajemy radę z leczeniem malucha to dziecko może pozostać w domu. Niestety tegoroczna odmiana wirusa często powoduje:
W efekcie dziecko ma problem z jedzeniem i piciem, co jest już bezpośrednim zagrożeniem dla jego zdrowia i życia. Takie dzieci wymagą już podawania płynów i tlenoterapii w szpitalu. Lekarz często po badaniu rytmu serca, pomiarze saturacji, zmierzeniu liczby oddechów i “osłuchania” małego pacjenta kieruje go do szpitala.
Zapobieganie infekcji RSV nie odbiega od prewencji innych chorób zakaźnych:
To co jeszcze bym do tego dorzucił – to unikanie dużych zbiorowisk ludzkich np. galerii handlowych, jedzenia “na mieście z dzieckiem”. Biorąc pod uwagę, że maluch i tak będzie w pewien sposób narażony na infekcje w przedszkolu, to pozostałą część dnia warto spędzić z dala od zbiorowisk ludzkich np. we własnym domu, uwzględniając spacery i aktywność na świeżym powietrzu (np. w lesie).
Czytaj również: Czarna malina – “polski” booster odporności dla dzieci
Jeśli nas stać i mamy takie możliwości możemy wykorzystać również sprzęty medyczne w ramach zapobiegania infekcji. Zwłaszcza jeśli dziecko przebywa w dużej aglomeracji miejskiej, ma wielokrotny kontakt z różnymi, przypadkowymi ludźmi, przemieszcza się dużo z rodzicem.
Z pomocą mogą przyjść:
W sytuacji, gdy wirus zaatakuje nasze dziecko nie mamy za bardzo pola manewru. Nie istnieje lek przeciwwirusowy skuteczny wobec wirusa RSV, pozostaje nam więc leczyć dziecko objawowo.
To co w pierwszej kolejności powinniśmy zrobić to:
I to w zasadzie tyle.
Gdy trudno nam opanować objawy u dziecka, pojawia się duszność, oddychanie jest dla niego wysiłkiem, a do tego kaszel utrudnia przyjmowanie pokarmów, powinniśmy niezwłocznie udać się do lekarza. W przypadku maluszków sygnałem jest z kolei problem z przystawianiem do piersi lub karmieniem za pomocą MM.
No to jest o tyle niefajnie, że wirus RSV po infekcji nie pozostawia tzw. pamięci immunologicznej. Oznacza to, że raz przebyte zapalenie oskrzelików, nie daje gwarancji, że infekcja nie powróci po jakimś czasie.
Warto wiedzieć, że każda infekcja RSV uszkadza nabłonek oddechowy, a zmiany mogą utrzymywać się w oskrzelikach miesiącami. Dlatego zawsze po przebytej i potwierdzonej infekcji RSV przy każdej wizycie lekarskiej należy poinformować lekarza o tym fakcie.
Czytaj również: Jak ja dbam o odporność swoich dzieci – 23 sposoby!
Zalecenia mówią, że w ramach profilaktyki po przebytym RSV powinno się:
Karmienie piersią malucha podczas fali zachorowań na RSV ma swoje naukowe uzasadnienie – w mleku kobiecym występują składniki zapobiegające infekcjom – immunoglobuliny klasy G i A oraz interferon alfa. Oprócz tego wykazano, że pokarm matki ma szczególną zdolność neutralizowania RSV!
Źrodło: https://podyplomie.pl/publish/system/articles/pdfarticles/000/012/316/original/21-30.pdf?1473153220
Mam nadzieję, że jakoś trzymacie się w tym wyjątkowym sezonie infekcyjnym.
Dobra wiadomość jest taka, że przyszły sezon będzie już prawdopodobnie łagodniejszy, o ile po drodze znowu nie wprowadzą jakiś surowych restrykcji czy lockdownu.
I tego się trzymajmy.
Zdrowego czasu!
Artur