Nie zdarzyło mi się w mojej całej historii blogowania poświęcić całego wpisu firmie czy przedsiębiorcy. Owszem, często przy okazji współprac komercyjnych wspominałem dwa lub trzy zdania dlaczego podjąłem się współpracy, co wyróżnia daną firmę, ale skupiałem się raczej na produkcie, który recenzowałem. Wpis, który właśnie czytasz również jest elementem współpracy, ale wiąże się z nim niezwykła historia. Po raz pierwszy bowiem miałem okazję zajrzeć za kulisy topowej, polskiej marki Emel. To co tam zobaczyłem, wywarło na mnie takie wrażenie, że jestem pewien, że zapadnie w mojej pamięci na długo.
Czas jaki spędziłem w siedzibie i zakładzie produkcyjnym częstochowskiego producenta obuwia Emel stał się dla mnie bardzo ważną życiową lekcją. Lekcją o tym jak tworzyć biznes oparty na wartościach, ludzkiej życzliwości i bezkompromisowym podejściu do produktu i klienta. Wreszcie lekcją tego jak każdego dnia polskie firmy są atakowane na różne wyrafinowane sposoby przez agresywne, zachodnie sieciówki.
Czytaj również: Moje pomysły na prezent pod choinkę
O bucikach Emela słyszałem zanim jeszcze stałem się rodzicem. Wiedziałem, że to polski producent dziecięcego obuwia, znany nie tylko w Polsce, ale również za granicą. Że montują ręcznie buciki dla najmłodszych i że są to buty bardzo dobrej jakości. Z “Emelkami” zetknąłem się później, gdy mój starszy syn Amadeusz zacząć stawiać pierwsze kroki. Byliśmy wtedy niezwykle podekscytowani. I jak do wszystkiego, co w każdej rodzinie dotyczy pierworodnego dziecka, z wielką uwagą, przygotowywaliśmy się do wyboru pierwszych butów. A pamiętam, że wybór był ogromny. Szukaliśmy butów zdrowych i bezpiecznych. No i nie powiem, oczywiście na wygląd też zwracaliśmy uwagę. Nasz wybór padł na Roczki Emela.
Z domowego archiwum – pierwsze buty Amadeusza, 2018 rok.
Wiedziałem wtedy, że buty Emel są montowane ręcznie. Ale nie do końca zdawałem sobie sprawę, co to tak naprawdę znaczy. Nie znałem procesu powstawania bucików. Nie wiedziałem na czym polega to rzemiosło. Myślałem po prostu, że owszem są to buty bardzo dobre, na jakimś tam etapie wykorzystywane są ludzkie ręce, ale ten cały handmade Emela traktowałem bardziej jako chwyt marketingowy. Wszystko do czasu kiedy pani Dorota z marketingu Emela zglosiła się do mnie i proponując współpracę zaprosiła mnie do Częstochowy.
Jadąc do Częstochowy, nie wiedziałem czego mogę się spodziewać. Miałem spotkać się z samym właścicielem Emela Cezarym Kudrzynem oraz towarzyszyć na każdym etapie produkcji dziecięcych “Emelków”. Wyobrażałem sobie, że zastanę tam obuwniczą korporację, snobistyczny zarząd i ekscentrycznych projektantów. Tymczasem pokonując próg siedziby firmy na ulicy Ludowej, w Częstochowie dotarło do mnie jak bardzo się myliłem. Właściciel firmy przywitał mnie kawą i domowym ciastem, a to co dało się odczuć już od wejścia to ciepła, niewymuszona rodzinna atmosfera. Bo Emel to jedna wielka rodzina. Czekając na spotkanie byłem świadkiem rozmowy, którą właściciel Emela prowadził z jednym ze swoich szewców. Było tam dużo swobody, zero dystansu i dużo wzajemnego szacunku. Dowiedziałem się później od pracowników, że szef bardzo o nich dba. Wychodzą razem “na miasto”, celebrują wspólnie różne święta, a co najważniejsze zarząd na każdym kroku pokazuje jak bardzo ceni ich pracę.
Przyjeżdżając na spotkanie z właścicielem firmy chciałem się dowiedzieć:
A więc po kolei.
Historia Emela sięga 1992 roku. Cezary, właściciel firmy, sam nauczył się cholewkarstwa. Najpierw zatrudnił się u właściciela szwalni, z czasem sam zatrudniał cholewkarzy.
Jednak wspólny biznes, z żoną Beatą, zaczęli od stoiska handlowego z artykułami dziecięcymi, w jednym z ówczesnych domów handlowych. I to właśnie handlowi Cezary poświęcił początkowo uwagę, odsprzedając szwalnie swoich cholewkarzom. Nie żałował. Przygoda z handlem zaprowadziła go po raz kolejny do butów, gdy to w dowód wdzięczności i zaufania, za dużą pożyczkę pieniężną, para, która zaczynała importować obuwie z Azji, zaproponowała Cezaremu 1/3 udziałów w Emelu.
Czytaj również: Czego absolutnie nie kupować do noworodkowej wyprawki?
Koleje losu, a także kształtujący się dopiero w Polsce rynek, sprawiły, że Cezary 2 razy zbankrutował. Raz oszukany wraz z partnerami, przez dostawców z Azji, drugi raz oszukiwany i okradany z wzornictwa i komponentów, przez firmy, którym zlecał podwykonawstwo.
Jednak nie załamał się. Dążył przy wsparciu żony do celu. A celem było rozpoczęcie produkcji obuwia, jak sam mówi na serio. “Od początku chcieliśmy robić buty dla dzieci – ale tak serio serio”.
Więc Emel to nie tylko historia o butach. To także historia o wsparciu, wierzę i niezłomnym podążaniu za marzeniami.
Historię opowiedział mi pokrótce właściciel firmy, ale sporo dowiedziałem się w kuluarach przy kawie od Doroty zajmującej się marketingiem i PR Emela. U fundamentów tej firmy leży radość, upór, chęć nieustannego udoskonalania oraz brak kompromisów. Być może po raz pierwszy spotkałem kogoś z prawdziwą pasją.
Nie da się inaczej nazwać człowieka, który przez 6 godzin naszego spotkania, bez chwili wytchnienia krok po kroku wyjaśnił cały proces produkcji oraz trudności na każdym z jego etapów. Co więcej z analitycznym zmysłem, którego nie powstydziłby się niejeden naukowiec, wypowiadał się o dziecięcych stopach, wadach postawy oraz reperkusjach noszenia badziewnego obuwia przez dzieci, które rzutuje później na zdrowie układu ruchu w dorosłym życiu.
Od zwykłego rzemieślnika i przedsiębiorcy dowiedziałem się więcej od dziecięcej stopie, aniżeli od lekarzy specjalistów. Oto kilka smaczków:
Emel produkuje rocznie ok. 100 000 par. Każda para to ręczna robota. To ponad 140 operacji wykonywanych przez 30 fachowców. To tyle z technicznych statystyk, które są imponujące, ale… Emel to nie są zwykłe buty. Wiem, brzmi banalnie. Ale gdybyście zobaczyli to co ja, cały proces produkcyjny, wiedzielibyście dlaczego jestem tak zachwycony.
My na półce widzimy buta. Ja widziałem jak od pomysłu do realizacji, but odbywa podróż przez masę rąk fachowców. Widziałem projektowanie, którym zajmuje się sama szefowa, widziałem przy pracy konstruktorkę, krojczych, zespół przygotowania do szycia, cholewkarzy, szewców, kontrolę jakości oraz obsługę biurową sprzedaży.
Każdy ze spokojem, ale również wielką uwagą, wie co ma robić, by do naszych rąk, a właściwie na stopy naszych maluchów trafiły buty dopieszczone w każdym calu. Zresztą zobaczcie sami jak są robione Emele.
To pierwszy wpis w ramach mojej współpracy z marką Emel. Chciałem Was wprowadzić w klimat tego miejsca i pokazać, że za tymi bucikami stoją ludzie i ich pasja. W kolejnych wpisach opowiem Wam jak wybrać dobre buty dla dziecka (będzie dużo ciekawych smaczków), a także szczegółowo uzasadnię dlaczego warto wybrać buty Emel i ogólnie dlaczego nie warto oszczędzać na butach dla dzieci.
Być może uda mi się zorganizować jakiś konkurs albo wynegocjować kod rabatowy do sklepu Emel. Zobaczymy co uda mi się załatwić.
Już teraz zapraszam Was do odwiedzenia strony producenta (klik-klik) oraz oficjalnego sklepu internetowego (klik-klik). Zobaczcie jak piękne są te buciki.
Tymczasem życzę dobrego dnia
Artur